Pod powiekami Hope na krótką chwilę
pojawiła się czerwień. Ktoś zapalił światło, cicho domykając przy tym drzwi jej
sypialni, ale dziewczyna nie miała siły podnieść głowy by sprawdzić, kto to był.
Cisza przedłużała się, ktoś stał w progu, a ona czuła się obserwowana… Uchyliła
tylko jedno oko, wciąż z policzkiem mocno wciśniętym w miękką poduszkę i
westchnęła głośno. Seth stał naprzeciwko łóżka, opierając się o ścianę z rękami
założonymi na piersi. Patrzył prosto na nią i uśmiechał się pod nosem. Kiedy
zakryła się po szyję kołdrą, zbliżył się o krok czy dwa.
- Będziesz jeszcze spała, lalko? –
zapytał swoim zachrypniętym, niskim głosem, pochylając się nieco nad jej
ciałem, a w jej nozdrza natychmiast uderzył mocny zapach papierosów zmieszany z
czymś przyjemnym, co szybko zidentyfikowała jako żel pod prysznic, albo
szampon… Jakiś kosmetyk.
- Masz zamiar tutaj łazić? –
odpowiedziała pytaniem, gdy chłopak zajął się przeszukiwaniem stojącej w
pobliżu szafki. Hope przyjrzała się uważniej. Coś jej się nie zgadzało…
- Mam zamiar – potwierdził szorstko.
– Więc jak?
- Więc nie będę już spała. Seth…
Przerwała, nagle uświadamiając sobie
gdzie się znajduje. To nie był jej pokój. Ten był mniejszy, ciemniejszy i
bardziej zagracony. Spała tu już kiedyś, ale nie potrafiła sobie przypomnieć w
jakich okolicznościach. Nie leżała na kanapie Chrisa, na której spali we trójkę
co noc; to łóżko wyglądało na kobiece… Zobaczyła popielniczkę na nocnej szafce
i zdjęcie chłopaka z przeciętą twarzą tuż obok, przytulającego do siebie dwie
młodsze siostry. Lacey. Sypialnia Lacey.
- O co chodzi z tą miną, laleczko? –
zaśmiał się do niej Seth, wstając w końcu z podłogi z małym pakunkiem w ręku.
Nie spojrzał co jest w środku, jedynie schował go prędko do kieszeni i zamknął
nieswoją szafkę. Powoli sączące się przez okno światło podkreślało każde sine
miejsce na jego ciele. Twarz miał spuchniętą i miejscami mocno zniekształconą,
siniak przy jego skroni wyglądał na czarny, ale Seth nie wydawał się czuć bólu.
Dopiero teraz Hope zauważyła, że ma mokre włosy. Po jego karku spływała kropla
wody zmieszanej z krwią, by za chwilę wpić się z rozkoszą w jego koszulkę.
Krew… Skąd ta krew? Hope próbowała dojrzeć ranę na skroni, ale żadnej tam nie było.
I wtedy to sobie przypomniała.
Poczuła twardość metalu z boku swojej czaszki i usłyszała ten
charakterystyczny klik. Przypomniał jej szczęk zamka w jego samochodzie tej
nocy, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Nie miała siły zapytać go „dlaczego”,
nie mogła się też sprzeciwiać… Dała się zwieść jak mała dziewczynka, chłonęła
jego kłamstwa jak gdyby nigdy wcześniej jej nie oszukał. Pozwoliła mu się
przytulać, kiedy on tylko chciał odwrócić jej uwagę. To było okrutne, ale Hope
nie czuła złości. Dlaczego miałaby czuć? To była walka o przetrwanie, a ona ją
przegrała. Seth był drapieżnikiem, lalka tylko ofiarą. Mogła wmawiać sobie, że
któregoś dnia to się zmieni, mogła próbować swojej odwagi, sprytu, mogła go
błagać lub grozić, ale pod koniec dnia to on zawsze stawiał na swoim. Nie
chciała na niego patrzeć, nie chciała podnosić głowy. Klęczała z czołem opartym
o jego ramię i czekała. Mijały sekundy, ale broń nie wystrzeliła. Zacisnęła
zęby i załkała, zaciskając pięści.
- Chciałeś mnie zabić! – krzyknęła
do mężczyzny w sypialni, starając się skupić na nim swój wzrok. Seth stał już
zdecydowanie bliżej, poruszał się niemal bezszelestnie. Kołnierz jego koszulki
był już ciemnoczerwony. Krew spływała strumieniem, nie wiedzieć skąd. Na twarzy
mężczyzny pojawił się grymas, który przypominał nieco jego zwyczajny, złośliwy
uśmieszek, tym razem zniekształcony jednak przez opuchliznę i zakrzepłą krew.
- Oczywiście, że chciałem cię zabić.
Tak samo jak ty chciałaś zabić mnie. Ale nie martw się, nie mam ci za złe – dorzucił,
przysiadając się w nogach łóżka i wyciągając rękę w kierunku jej biodra. Dotyku
jednak nie poczuła. – To Alex zrobił ci wodę z mózgu, kochanie, ale już po
wszystkim, pora się uspokoić. – Jego oczy były niespotykanie ciemne, ale
źrenice prawie niewidoczne. Nie zauważyła też, żeby mrugał, żeby oddychał…
Podniosła się i z popłochem odsunęła od niego, opierając się o ścianę. –
Najważniejsze, że obydwoje żyjemy, co laleczko? Będziesz mi teraz do końca
życia wypominać, że…
- Nie! – przerwała mu szybko. Próbowała
krzyknąć, ale głos ugrzązł jej w gardle.
– Ja cię zabiłam!
- O czym ty mówisz? – zaśmiał się,
chyba próbując się do niej zbliżyć, ale zatrzymał się nagle prawdopodobnie
przestraszony jej miną. – Lalko…
- Ktoś zaczął walić w drzwi, teraz pamiętam!
Ktoś coś wrzasnął, a ty straciłeś kontrolę! Zabrałam ci broń… Boże, ja cię
zabiłam!
Jej oddech zatrzymał się na dłuższą chwilę, kiedy nagle w piwnicy zrobiło
się głośno. Jakiś mężczyzna krzyczał coś przez drzwi, ale nie potrafiła
rozpoznać słów, jak gdyby mówił w innym języku. Seth zabrał dłoń z jej pleców,
to była tylko sekunda, kiedy odwinęła się i stawiając wszystko na jedną kartę
uderzyła z całej siły w jego ramię. Broń wypadła z jego dłoni i chyba tylko
cudem udało jej się po chwili ją przechwycić. Wycelowała, zamknęła oczy. Mówił
coś do niej, uśmiechał się; nie słuchała. Klamka poruszała się w dół i górę
niemal bez przerwy. Rozpoznała kilka słów, które dobiegały spoza piwnicy.
- Chcę w tej chwili usłyszeć jak to gówno strzela, Seth! Nieważne co mówił
Alex, sytuacja się zmieniła… Psy!
Nic z tego nie rozumiała, jej ręce drżały, dłonie tak strasznie się pociły.
- STRZELAJ!
Nie pomyślała, co to wszystko mogło oznaczać, rozkaz padł tak nagle, a ona
posłuchała go bez chwili zastanowienia. Nacisnęła spust, czuła jak odrzuca ją
do tyłu, słyszała tylko straszny huk, który na chwilę ją ogłuszył. Nie
zauważyła, kiedy Seth padł na posadzkę, widziała tylko krew powoli spływającą
do jej stóp… Pamiętała teraz wyraźnie jaka była ciemna. Podczołgała się w
kierunku mężczyzny, zobaczyła dziurę w jego skroni. Miał otwarte oczy, ale nie
było w nich życia. Zaczęła wrzeszczeć, ale wcale się nie słyszała.
Skulona na swoim miejscu w obcym domu,
w czyimś łóżku, patrzyła tępo przez siebie na zjawę, która nie miała prawa
tutaj być. W momencie zrozumiała, skąd wzięła się krew spijana przez jasny
materiał jego koszulki. Teraz jednak zostało jej zaledwie troszkę. Seth, żywy
czy nie, przyglądał jej się uważnie. Na jego twarzy rysowało się zmartwienie i
Hope uświadomiła sobie, że dopiero teraz musiało do niego dotrzeć, że nie żyje.
Chciała go dotknąć, ale bała się, że się rozpłynie. Chciała się obudzić, tak
bardzo chciała się obudzić…
- Nie, to wszystko nie tak miało
być! Mieli nas wypuścić, ktoś wezwał policję, mieliśmy być wolni, oboje! –
powtarzała do siebie pod nosem, nie oczekując nawet jego odpowiedzi.
- Lalko, jesteś totalnie nagrzana.
- Mogliśmy wyjść z tego cało, nie
musiałam cię zabijać… Gdybyś nie przyłożył mi tej pieprzonej broni do głowy…
Dlaczego to, kurwa, zrobiłeś?! Mogliśmy z tego wyjść!
- Do kurwy nędzy, uspokój się!
Świat zaczął się trząść, przed jej
oczami zawirowało. Nie rozumiała co się dzieje, ale czuła jak lodowato zimne
dłonie mocno ściskają jej ramiona. Dopiero po chwili zauważyła, że to Seth nią
trzęsie. Włosy zakryły jej mokrą od potu i łez twarz, ledwie go przez nie
widziała. Klęczał naprzeciwko niej, prawie jak żywy, upiorne palce mocno wbijał
w jej gorącą skórę.
- Przestań pierdolić i posłuchaj
mnie przez chwilę! Coś ci się przyśniło…
- Wiem, wiem, chcę się obudzić…
Proszę, Seth, ja chcę się tylko obudzić! Puść mnie, nie dotykaj mnie, odejdź!
Przestań mnie straszyć, odejdź! Dlaczego mi to robisz?! Seth, dlaczego…
Umilkła w momencie, kiedy poczuła
ból. Nie uderzył zbyt mocno, ale czuła zimno rozchodzące się po jej policzku w
miejscu, gdzie jego dłoń zetknęła się ze skórą. Prawie go nie czuła, a jednak
poleciała w bok odrzucona siłą uderzenia i prawie spadłaby z wąskiego łóżka,
gdyby nie złapał jej w ostatniej chwili. Przestała mówić, nagle nie miała już
nic więcej do powiedzenia, a Seth przyciągnął ją do siebie i spojrzał jej w
oczy, kładąc obie dłonie po dwóch stronach jej twarzy. Pogłaskał palcami
miejsce, które przed chwilą uderzył, ale znów raczej to widziała, nie czuła.
- Wpadłaś w histerię. Totalnie ci
odwaliło po tym jak stamtąd wyszliśmy i nie potrafiłem cię uspokoić. Udało mi
się dociągnąć cię do Lacey i dałem ci połknąć cokolwiek miała, żebyś tylko
doszła do siebie. Nie wiem co to było, Lace też twierdzi, że nie wie. Ścięło
cię raz dwa, zaraz potem zasnęłaś, przeniosłem cię tutaj i czekałem aż się
obudzisz…
- Chcę się obudzić…
- Nie śpisz już, kretynko, czy ty w
ogóle słuchasz co do ciebie mówię?! Twoja matka jedzie do Basin City, wydzwania
jak popierdolona, ogarnij się, bo wsadzi mnie do pierdla razem z nimi!
- Moja… matka?
- Nagadałaś mojemu skurwiałemu ojcu,
że cię pieprzę? No to się podzielił tą wiedzą z mamusią. Przy okazji musiał też
wspomnieć coś o waszym najściu i ukrywaniu się przed Alexem, bo Sheryl
postawiła na nogi połowę posterunków w całym jebanym Waszyngtonie. Alex dostał
cynk, spierdolił z córeczką, a Nigela i resztę zgarnęli. Musieli nas wypuścić.
Prochy w domu, pobicie i zastraszanie to jedno, a trzymanie córki pieprzonej
pani adwokat w piwnicy to zupełnie co innego…
- Tak, pamiętam, ten człowiek
krzyczał coś o psach…
- Chciał, żebyśmy strzelili w
ścianę, żeby nie dostać kulki po otwarciu drzwi.
- Ale ja nie strzeliłam w ścianę! –
przerwała mu ponownie, ignorując jego pełne irytacji westchnienie. – Strzeliłam
w ciebie!
- Tak? Ty nawet nie dotknęłaś tej pieprzonej
broni, głupia lalko, próbowałaś chyba mi ją wyrwać i musiałem się męczyć, żeby
wcelować w drzwi i nie przestrzelić ci przy tym twojej ślicznej małej rączki.
Ale podziwiam wyobraźnię – dodał, śmiejąc się znowu, ale tym razem przerwał
niemal natychmiast, automatycznie przyciskając rękę do żeber i klnąc coś cicho
pod nosem.
- Dlaczego strzelałeś w drzwi
zamiast w ścianę, jak chciał?! – zapytała, jak gdyby miało to teraz jakieś
znaczenie. Mężczyzna uśmiechnął się ponownie i tym razem chyba widziała, że w
jego martwych, ciemnych oczach coś się zaświeciło.
- Głównie po to, żeby go wkurwić –
odparł prawie dumnie. – Nie żebym wierzył, że trafię akurat w niego, ale
próbować można, nie? Hej, nawet ty próbowałaś we mnie celować, miałbym być
gorszy?
- Ja… Ja nie wiem już w co wierzyć…
- westchnęła, po raz pierwszy wyciągając dłoń w jego kierunku i dotykając
zimnej skóry na jego twarzy. – Dlaczego nic nie czułam, kiedy mnie uderzyłeś?
- Morfina. Ja też nic nie czuję. Chodź,
musimy się zbierać. – Seth wstał szybko z miejsca, odrywając od siebie jej małą
dłoń i zaraz rzucił w jej stronę kilka ubrań, które rozpoznała.
- Rozebrałeś mnie?! – spojrzała na
siebie zaskoczona, dopiero teraz zauważając, że ma na sobie tylko bieliznę.
Seth chciał coś chyba odpowiedzieć, ale w tym samym momencie drzwi sypialni się
otworzyły i Hope zakryła się kołdrą po samą szyję, patrząc w tamtą stronę ze
strachem w jasnych oczach. Chris pojawił się tak nagle, że ledwo go rozpoznała.
Bez przywitania podszedł do łóżka i nachylił się nad nią. Złapał jej podbródek,
delikatnie, prawie z czułością, i spojrzał prosto w jej oczy.
- Jak się czujesz? – zapytał, nie
zwracając uwagi na Setha. Hope wciąż była zbyt skołowana by do końca zrozumieć,
co tu się dzieje. Dlaczego Chris tak się zachowywał? Czemu nawet nie spojrzał
na swojego przyjaciela, czemu był dla niej taki czuły w jego obecności?! On go nie widzi – doszło do niej po
chwili. – Seth, albo zjawa… to coś miało
rację. Jestem naćpana. Gadam z duchem, do cholery, muszę być naćpana!
- Chris, ja nie wiem co się dzieje….
- Cii, już dobrze, jesteś bezpieczna
– powiedział do niej cicho i w tym momencie poczuła przy sobie jego ciepłe
ciało. Przytulił ją mocno, a ona patrzyła szeroko otwartymi oczami znad jego
ramienia na zjawę, która stała tam jakby nigdy nic, nie odwracając wzroku. Seth
wyglądał na lekko zirytowanego, ale nie odezwał się ani słowem, a uścisk coraz
mocniej się zaciskał. Czuła, że Chris drży i rozumiała, że potrzebował tego tak
samo mocno jak i ona. Co takiego stracił tej nocy?
- Proszę, niech mi ktoś wyjaśni, co
tutaj się dzieje… - szepnęła tak cicho, by jedynie Chris był w stanie to
usłyszeć, ale to nie on jej odpowiedział.
- Już ci mówiłem – wycedził przez
zęby Seth, wyglądając na coraz bardziej wyprowadzonego z równowagi. W drzwiach
pojawił się ktoś nowy, jakaś dziewczyna, której Hope nigdy wcześniej nie
widziała na oczy. Stała tam i po prostu patrzyła jak Chris ją obejmuje. Nie
mówiła ani słowa i po chwili spuściła wzrok.
- Musieliśmy dać ci coś na
uspokojenie, musisz się czuć skołowana – powiedział Chris, gładząc powoli jej
włosy. – To przejdzie lada moment, obiecuję. Musimy wracać do mnie, twoja mama
będzie tu niedługo. Wyjechała z Seattle już dawno, mamy może godzinę… Lacey nie
zgodziła się, żeby przyszła tutaj. Boi się glin.
- Też bym się bał na jej miejscu,
chuj wie ile tu trzyma tego gówna, którym przez przypadek ją naćpaliśmy –
warknął Seth i choć Hope zupełnie nie wiedziała dlaczego, tym razem Chris
zareagował.
- Sam jej to podałeś – rzucił w
kierunku przyjaciela, odsuwając ją od siebie delikatnie. – Nic jej nie będzie.
Nic ci nie będzie, Hope, zobaczysz…
- Chris… Seth… Ty go widzisz? –
zapytała poważnie, patrząc blondynowi w jego jasne oczy. – Widzisz Setha?
- Ech… co?
- Lalka ubzdurała sobie, że mnie
zabiła – wyjaśnił z uśmiechem Seth i tym razem dziewczyna w drzwiach poruszyła
się niespokojnie i nagle wybuchła śmiechem. Śmiała się głośno i tak ładnie, że
Hope chciała słuchać jej śmiechu już zawsze. Był taki melodyjny, taki radosny,
całkiem dziecięcy. Mężczyźni nie zwracali na nią większej uwagi i brunetka znów
zaczęła się zastanawiać, czy to nie kolejny wybryk jej wyobraźni.
- Nikogo nie zabiłaś, ty nie –
zapewnił ją Chris, odsuwając jej włosy za ucho i podnosząc się powoli z łóżka. –
Musiało ci się to przyśnić, może przewidzieć…
- Boże, jak dobrze… - westchnęła,
uspokojona w końcu opadając z westchnieniem z powrotem na miękką poduszkę.
- Mówię jej to od pół godziny,
mogłem zawołać cię od razu – mruknął pod nosem Seth, wyglądając na nieco
urażonego, ale zaraz potem rzucił spojrzenie w stronę dziewczyny stojącej w
drzwiach i Hope od razu zrozumiała, że musiał się na kimś wyżyć. – Nie masz nic
lepszego do roboty niż sterczeć tu i rżeć? Zrobiłaś swoje, już ci podziękowałem,
będziesz jeszcze długo się tu kręcić?
- Tak długo jak Chris będzie się
tutaj kręcił – odparła wciąż rozbawiona dziewczyna, starając się nie zwracać
najmniejszej uwagi na jego złość, ale Hope miała wrażenie, że skuliła się nieco
pod niewidzialnym naciskiem niskiego głosu. – Ja… ja wracam z nim. – Wzruszyła
ramionami.
- Nie dzisiaj. Chris jest nam
potrzebny.
- Więc będziesz musiał mnie znosić
tak długo jak to potrwa. Rozmawialiśmy o tym i…
- Gówno mnie to obchodzi, Scout.
Wierz lub nie, ale miałem naprawdę ciężką noc, więc proszę cię po raz ostatni
po dobroci – wypierdalaj stąd.
- Hej, Seth! – Chris podniósł głos
niemal natychmiast, ale Scout przerwała mu w pół słowa.
- Słuchaj no, panie zmartwychwstały,
nie możesz już mną pomiatać po kątach! Też miewałam ciężkie noce, cały kurwa
okrągły rok ciężkich nocy i ty mi wcale nie ułatwiałeś zadania, więc teraz nie
licz na to, że ja będę posłuszną laleczką, jaką wciąż mnie widzisz, i zrobię ci
dobrze znikając stąd w cholerę!
- Jesteś tego pewna? – zapytał,
podchodząc do niej natychmiast. Chris ruszył w ich stronę, ale zatrzymał się w
pół kroku. Lalka nie widziała wiele, bo przesłonił jej widok, zauważyła tylko
jak Seth zatrzymuje się tuż przed tą dziewczyną, kładąc swoje dłonie na ścianie
po obydwu stronach jej ciała, blokując jej drogę ucieczki, i nachyla się nad nieznajomą
coraz mocniej. – Sama powiedziałaś, że nie chcesz wchodzić mi w drogę. Bardzo
dobrze, wciąż jesteś posłuszna. I cii, nie rób tej miny i mi nie przerywaj, to
że teraz pieprzy cię Chris obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Może
posuwać cię w każdą pierdoloną ranę, którą wycięłaś sobie na brzuchu na moją
cześć, ale jeśli zaczniesz plątać mi się pod nogami to sam rozerwę każdą z
nich, jedną po drugiej, i tym razem nie będzie co zszywać.
- Kurwa mać, Seth, zostaw ją w
spokoju!
- W porządku, Chris – przerwała mu
natychmiast dziewczyna, a Hope zauważyła, że na karku Setha pojawiła się jej
drobna dłoń. Z jakiegoś powodu poczuła się nieswojo, nie na miejscu, jak gdyby
podsłuchiwała czyjąś bardzo prywatną rozmowę, ale z drugiej strony poczuła coś
na kształt zazdrości. Jeśli ta dziewczyna z burzą ciemnych loków na głowie była
kiedyś lalką Setha, to ona zna go o wiele lepiej od niej. I Chrisa też.
Panowała nad sytuacją, miała wszystko pod kontrolą, nawet jeśli Seth myślał
pewnie to samo o sobie. Dla porównania miała siebie – ledwo żywą, zmieszaną, z
zaschniętymi łzami na policzkach. Nawet Chris nie potrafił poradzić sobie ze
złością przyjaciela. A ona tak.
- Wiem, że nie miałeś tego na myśli
– powiedziała cicho do bruneta, a jej palce zaczęły powoli wplątywać się w
krótkie, mokre jeszcze włosy. – I zapomnę o tym, co powiedziałeś… A ty
zapomnisz, że nalegałam. Zgoda? – Seth nie odpowiedział, ale odsunął się od
niej posłusznie.
- Wypieprzaj – rzucił w jej stronę,
chociaż wcale już nie musiał. Dziewczyna kierowała się do wyjścia. Chris ruszył
w ślad za nią i za chwile słyszeli tylko jak rozmawiają o czymś cicho w
przedpokoju. Seth wyjął z kieszeni pakunek, który przed chwilą zabrał z szafki
Lacey i wyjął z niego małą tabletkę, którą natychmiast połknął. – Ubierzesz się
w końcu czy mam ci pomóc? – warknął na Hope, patrząc na nią kątem oka.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Postanowiła
zachować choć odrobinę godności i nie wdać się w pyskówkę, sięgnęła więc po
swoją bluzkę i nie zważając na to jak bardzo jest brudna i w ilu miejscach
podziurawiona powoli wsunęła ją przez głowę.
* * *
Otworzył jej drzwi, ale nie zdążył
się nawet przywitać. Nim ktokolwiek powiedział choć słowo, po maleńkim przedpokoju
odbił się odgłos uderzenia. Sheryl stała przed nim z wściekłą miną. Jego
policzek piekł, więc automatycznie dotknął go zimną dłonią. Nie miał pojęcia,
skąd ta suka miała tyle siły, ale natychmiast zapragnął jej oddać.
- Miałeś jej pilnować! – krzyknęła do
niego, zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe. Hope siedziała ukryta w pokoju,
Seth zostawił ją tam przykrytą kocami z parującą kawą w dłoniach, mając
nadzieję, że będzie miała siłę chociaż udawać, że wszystko jest z nią w
porządku. Sheryl nawet nie zapytała o swoją córkę, może tylko przelotnie
zerknęła na jej kurtkę, upewniając się, że dziewczyna jest w mieszkaniu.
Wyładować musiała się jednak na nim. – Byleś za nią odpowiedzialny i spójrz, na
co ją naraziłeś! Co robiłeś z nią u tego kryminalisty, no co?! – popchnęła go
lekko, starając się usunąć sobie go z drogi i tym razem Seth nie wytrzymał już
i złapał ją mocno za ramiona, aż zgięła się nieco i zamknęła na chwilę. Gdyby naprawdę wiedziała co stało się u
Alexa, już bym siedział – pomyślał, uśmiechając się do siebie. – Powinienem jej powiedzieć o piwnicy, o
broni, o tym jak lalka jęczała pode mną, żeby zaraz potem wylądować z bronią
przy głowie, jak odbiło jej po tym, jak naćpałem ją chuj wie czym… Sheryl to by
się spodobało. Powinienem jej powiedzieć.
- Puszczaj mnie i przepuść do mojej
córki! Chcę zobaczyć Hope, chcę wiedzieć, że wszystko z nią dobrze!
- Nic nie jest dobrze, głupia suko.
Wszystko się pojebało! Hope jest przerażona, ale to nie ja nawciskałem jej
kitów, że świat jest dobry i nigdy nic złego jej się nie stanie. Nie dziw się,
że jest teraz nieco zawiedziona!
- Będziesz mnie pouczał jak mam
wychowywać swoje własne dziecko?!
- Ona nie jest twoim dzieckiem, ja
jestem! – warknął, popychając ją mocno na ścianę, ale kiedy tylko zbliżył się
do niej, usłyszał za sobą krzyk swojej siostry.
- Uspokójcie się!
- Hope… - Sheryl zmieszała się
natychmiast, odruchowo poprawiając włosy, ale kiedy ruszyła w jej stronę Seth
natychmiast ją zatrzymał.
- Nie wygłupiaj się, proszę –
mruknęła dziewczyna, kładąc dłoń na jego ramieniu. Z jakiegoś powodu mężczyzna poczuł
się dziwnie. Czuł na sobie jej palce, tak słabe, ale zaciskające się z taką
pewnością. Trafiła w któryś z licznych siniaków, ale to wcale nie bolało.
Wiedział, że nie chciała, by bolało. Obejrzał się i spojrzał w jej twarz. Hope
nie patrzyła na swoją mamę, patrzyła prosto w jego oczy i od razu wiedział, że
jest zgubiony. To był ten wzrok, który Ann posyłała mu niedługo przed zerwaniem,
Scout przed tym, jak pocięła swoje ciało i nawet Lacey zaraz po śmierci swojego
brata. Wyrok zapadł. Był już skazany. Jego lalki miały ogromną moc, choć nikomu
nigdy tego nie zdradził. Były jedynym, co naprawdę posiadał na tym świecie. Jedynym, co pozwalało mu się zatracić.
Pokręcił głową, odchodząc spokojnie. Sheryl rzuciła się na córkę tuląc ją w
swoich ramionach, ale Hope nie zamknęła oczu ani na krótką chwilę. To się nigdy nie zdarzyło – pomyślał,
wychodząc po piwo. – Narkotyki namieszały
mi w głowie. Jutro nic z tego nie będzie prawdziwe. Jeśli będzie, kolejna
zabawka jest stracona…
Chwilę potrwało nim alkohol zaczął
działać, ale nie wyszedł z kuchni do momentu, kiedy nie był już pewien, że
będzie się zataczać. Kobiety rozmawiały w drugim pokoju. Sheryl mówiła, Hope
potakiwała albo odpowiadała tak cicho, by nie mógł tego nawet usłyszeć.
Domyślił się jednak wszystkiego. Nie chciał ich słuchać, ale nie potrafił tak
po prostu się na to wyłączyć, nawet teraz. Przeklinał w myślach Chrisa, pisząc
do niego kolejne smsy. Cisza z jego strony była o wiele gorszym rodzajem ciszy
niż ta, którą powitano go w pokoju.
- Drogie panie – uśmiechnął się do
obydwu najbardziej nieszczerze jak było to możliwe, choć w tym momencie
wychodziło mu to całkiem naturalnie. – Mam nadzieję, że już nadrobiłyście
zaległości. Jeśli nie, będę zmuszony was przeprosić, pieprzycie trzy po trzy –
zwłaszcza ty, mamusiu – a mnie zaczyna boleć już głowa.
- Nienawidzę, kiedy mówisz w ten
sposób – mruknęła kobieta, z niesmakiem oglądając jak jej syn z trudem zatacza
się na stojący nieopodal fotel. – Co ci się stało z twarzą?
- Och, to? Malutki wypadek, ale
dziękuję za troskę. To miłe zobaczyć, że się martwisz po tylu latach. Poczekaj,
niech no pomyślę, dlaczego akurat teraz… Pewnie tylko tak przy okazji,
najważniejsza przecież jest Hope.
- Seth…
- Nie, w porządku. Dla mnie też
liczy się tylko to, że naszej księżniczce nic się nie stało. W końcu to moja
młodsza siostra, muszę być za nią odpowiedzialny. Muszę. Tak to wynika z
natury, nie? Naturalny porządek. Chociaż może nie mówmy o tym za dużo, zdaje
się, że wszystkie prawa natury zakazują też pieprzyć
własną siostrę… Albo to tylko ludzkie prawa?
- Seth, naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać?
- Nawaliłeś się – podsumowała szybko
Hope, bardziej zgryźliwie niż by się tego spodziewał. Jej twarz na powrót
nabrała kolorów i dziewczyna wyglądała o wiele lepiej. Nie trzęsła się już, jej
oczy przestały błyszczeć, a grube koce spoczywające na jej kolanach zakrywały
większość siniaków. – Zawsze dużo gadasz, kiedy się nawalisz. Z tą swoją…
dziwną manierą. Mama ma rację, jest strasznie wkurwiająca.
- To się nazywa ironia. Albo
sarkazm. Czasem cynizm. Albo jeszcze jakoś inaczej. Musisz poszerzać
słownictwo, siostrzyczko.
- Musisz tak pieprzyć?
- Muszę. Chcę wam coś wyjaśnić. –
Zerwał się nagle z fotela, stając tuż przed kanapą prawie pewnie, ale zaraz
zatoczył się nieco i Hope musiała złapać go za nogawkę, by na powrót odzyskał
równowagę. – Dziękuję, kochanie. – Posłał uśmiech w jej stronę, ale ona go nie
odwzajemniła. - A teraz słuchajcie, mam ważną wiadomość! Zwłaszcza dla ciebie,
mamusiu. Tak, wiem po chuj się tutaj pojawiłaś. Pierwszy raz zresztą, czyż nie
słodko jest odwiedzić swojego pokurwionego synalka? W końcu mamy okazję
porozmawiać, w końcu mam okazję powiedzieć ci to, co leży mi na sercu! Hope,
skarbie, mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale tyle osób wie już, że się
pieprzyły, że chyba czas najwyższy przestać to ukrywać!
- To nie jest śmieszne, Seth… -
warknęła dziewczyna, ale zignorował ją bez mrugnięcia okiem.
- Wiem, że ojciec do ciebie dzwonił
i wiem, co ci powiedział – zwrócił się do Sheryl, która spoglądała na niego bez
słowa, tylko raz za czas posyłając dziwne spojrzenia swojej córce. Kątem oka
Seth zauważył, że przestała trzymać jej rękę i uznał to za dobry znak. –
Domyślam się też, co o mnie myślisz. „Ten sukinsyn pieprzy moją córkę!”. Och,
masz rację, ale to nie jest do końca prawda…
- Zamknij się! Przestań gadać od
rzeczy, to jest…
- Tak naprawdę rzecz w tym, że ja ją
kocham! Zakochałem się w tobie, siostrzyczko, od pierwszego wejrzenia… To było
silniejsze ode mnie! Wiem, nigdy ci o tym nie mówiłem, ale czas najwyższy…
Doceń moją szczerość, nawet pijacką, nie możesz mnie teraz odrzucić… lalko.
Dotychczas Hope była w stanie nad
sobą panować. Mogła to przemilczeć, rozważać swoje możliwości, szybko
analizować w głowie jego bełkotliwą mowę… W ostatnim słowie Seth zawarł jednak
tyle nienawiści, że dłużej nie była w stanie tego znieść. Nim sama zrozumiała
co robi, podniosła się natychmiast i z całej siły uderzyła go w twarz. Nie z
otwartej dłoni, jak wcześniej jej matka. Zacisnęła pięść i w tym jednym ciosie
zawarła całą swoją złość, wszystkie żale, to dziwne uczucie, którego doznała,
kiedy skłamał, że ją kocha.
- NIGDY nie żartuj w ten sposób,
Seth! – wrzasnęła, nim mężczyzna zorientował się co się stało. – Nigdy nie
używaj słowa „lalka” i „kocham” w jednym zdaniu, nigdy nie każ mojej matce
wierzyć, że byłabym taką kretynką, żeby związać się z kimś takim, nigdy więcej
ci na to nie pozwolę!
- I co zrobisz? – zaśmiał się,
próbując ją do siebie przyciągnąć, ale Sheryl wstała natychmiast i odepchnęła
go w bok, byle jak najdalej od swojej córki. – Pobijesz mnie na śmierć?!
Dziewczyna nie miała pojęcia, czy
chce wdawać się w tę pyskówkę. Nie myślała, zebranie myśli było w tym momencie
niemal niemożliwe, ale kiedy usłyszała zgrzyt klucza w zamku, instynktownie
wiedziała co robić. Nim Seth i ich matka w ogóle zauważyli, zerwała się z
miejsca i kiedy tylko Chris stanął w progu, rzuciła mu się na szyję,
przytulając się najmocniej jak tylko mogła. Chłopak zesztywniał, przez chwilę
nie odwzajemniając jej czułego gestu, ale im bardziej uparcie wplątywała palce
w jego włosy, tym mocniej czuła jak jego mięśnie powoli zaczynają się
rozluźniać. Gdy poczuła jego dłonie na swoich plecach, wydała z siebie jakiś
dziwny, przypominający łkanie odgłos, ale postarała się o to, by jej szept mógł
usłyszeć tylko Chris.
- Pomóż mi – prosiła, niemal muskając
wargami jego ucho.
- Co jest? – zapytał tak samo cicho,
ale gdy nie odpowiedziała, powtórzył swoje pytanie głośniej. – Co tu się do
cholery stało?
- Seth się nawalił – odpowiedziała,
odsuwając się i wskazując brata drżącą dłonią. – Nawalił się i opowiada mamie,
że niby ze mną sypia!
- Stary, to chore… Nawet jak na
ciebie, serio. Nie widzisz, co one przeszły?! – krzyknął, zbliżając się do
przyjaciela. – Musisz je jeszcze wkurwiać?! Opanuj się! Scout, bądź tak miła i
powiedz coś swojemu facetowi, może ty masz na niego jakiś wpływ…
- O ma, ogromny – warknął Seth,
uśmiechając się pod nosem. – Kochanie, masz jakieś fajki? – zwrócił się do
którejś z dziewczyn, ale żadna z nich nie była pewna, o którą tak naprawdę mu
chodzi. Hope nie poruszyła się nawet, modląc się w duchu, żeby Scout jakoś
zareagowała. Spojrzała na nią w końcu, a szatynka przewróciła oczami.
- W porządku – powiedziała swoim
dźwięcznym, dziewczęcym głosikiem, do którego Hope wciąż nie potrafiła się
przyzwyczaić. – Chodź ze mną – zwróciła się do Setha, podchodząc do niego i
delikatnie przytulając się do jego ramienia. – Wystarczy tego. Chodź do kuchni,
muszę z tobą porozmawiać… Serio, Seth – dodała już nieco poważniej, widząc, że
mężczyzna wciąż nie reaguje na jej dotyk, jedynie uważnie przyglądając się
swojej laleczce. – Zapalimy i pogadamy, no chodź.
- Znikaj stąd, mamusiu – warknął
jeszcze na odchodne, za chwilę znikając w drzwiach kuchni. – Nie chcę cię już
dzisiaj widzieć! W twoim domu mogę chociaż udawać, że przestrzegam twoich
zasad, ale teraz jesteś u mnie.
Gdy tylko zniknął, Sheryl opadła na
kanapę. Wyglądała na wykończoną, kiedy prędko przecierała oczy i całą twarz,
unikając spojrzenia zarówno swojej córki jak i jej domniemanego chłopaka.
- Ten człowiek mnie wykańcza –
wyjaśniła tylko cicho, nie oczekując nawet odpowiedzi. – Hope, wracajmy do
Waszyngtonu. Nie mam pojęcia jak ty wytrzymujesz z nim na co dzień, ale nie
mogę ci na to dłużej pozwalać. On cię zniszczy…
- Mamo… Przecież wiesz, że on nie
mówił poważnie. Chciał ci tylko dopiec, ja…
- Już to słyszałam – przerwała jej
prędko, a Hope nie do końca była w stanie stwierdzić, o czym tak naprawdę mówi
jej mama. Nie chciała słuchać w jej usprawiedliwienia, bo już jej nie wierzyła,
czy po prostu Seth przestał być przekonywujący? Na wszelki wypadek usiadła
jednak koło niej i chwyciła matczyną dłoń.
- Mamo, przepraszam.
- Ty?! Ty nie masz mnie za co
przepraszać, Hope, to ja urodziłam tego… Tego… Och, co mi strzeliło do głowy,
żeby sprowadzać go do nas?! Hope, proszę, nie kłóć się ze mną tym razem, wróćmy
do Waszyngtonu! Możemy wyjechać już teraz, prześpisz się w samochodzie,
będziemy w domu za najwyżej parę godzin…
- Nie powinna pani prowadzić w tym
stanie – rzucił prędko Chris, a Hope spojrzała na niego niepewnie.
- Tak, pewnie masz rację. Ale
wybacz, nie zostanę tu ani chwili dłużej.
- Mogę podrzucić panią do hotelu,
czy coś… Jest jeden na obrzeżach miasta. Chujowe miejsce, ale uwolni się pani
na chwilę od całego tego zamieszania…
- Świetnie – mruknęła pod nosem
kobieta, prędko wyciągając rękę po swoją torebkę. – To dobry pomysł. Hope,
zabierz swoje rzeczy, pojedziemy tam i odpoczniemy, a potem…
- Mamo… nie mogę…
- MOŻESZ. Nie kłóć się ze mną teraz,
Hope, mówię poważnie! Jeśli w tej chwili nie wyjdziesz ze mną z tego mieszkania
wywlokę cię stąd siłą i zawiozę prosto do domu! Już dawno powinnam to zrobić, i
z tobą i z Sethem paręnaście lat temu! Zbieraj się!
- Tam zginął Beau – odpowiedziała poważnym
głosem dziewczyna, ale zaraz potem zalała się łzami. – W tym hotelu! To jedyny
w okolicy, zatrzymał się tam, kiedy do mnie je-jechał i…
- Och, Hope, przepraszam! – Brunetka
poczuła uścisk jej roztrzęsionych ramion, ale dopiero kiedy poczuła dłoń Chrisa
na swoim ramieniu była w stanie choć odrobinę się uspokoić. – Chris ma rację,
wszyscy potrzebujemy odpoczynku. Jesteś pewna, że mogę cię tu zostawić? Z nim? – dodała, wskazując wzrokiem drzwi
kuchni.
- Seth pewnie przenocuje u Scout,
jak zwykle – mruknął Chris, a Sheryl nie potrzebowała już dalszych wyjaśnień.
Nie minął kwadrans, kiedy oboje wyszli z mieszkania, zostawiając Hope samą na
kanapie, trochę już spokojniejszą i z ogromnym poczuciem ulgi. Ledwie jednak
drzwi wejściowe trzasnęły za ich drzwiami, drugie otworzyły się z hukiem. Seth
wszedł do pokoju, wyglądając teraz na całkowicie trzeźwego, ale nie zbliżył się
do niej, jedynie przysiadł naprzeciwko, a zaraz za nim wmaszerowała do pokoju
ta dziewczyna, z dziwną miną miętosząc w palcach papierosa.
- Okej – powiedziała cicho, patrząc
na nich oboje. – Niech mi ktoś teraz wyjaśni o co tu do cholery chodzi…
Omnomnomnomom <3 Chwilowo brak mi konstruktywnego komentarza... Wiedz jednak, że przeczytałam i się jaram.
OdpowiedzUsuńMogę robić za betę, chcesz? :D
Katja! Nie sądziłam, że jeszcze tu jesteś ;)
UsuńJeśli serio chcesz być moją betą, zgadzam się bez wahania ;) W końcu jesteś profesjonalistką w tym fachu ;) (i to z zamkniętą kolejką! - yup, sprawdzałam kiedyś ;p)
Jestem, jestem, i nawet czytam na bieżąco, tylko nie komentuję! Dla Ciebie zawsze zrobię wyjątek <3
UsuńOjej, dziękuję! <3 Nie będziesz miała przy mnie wiele pracy, wiesz z jaką częstotliwością dodaję te bazgroły ;) Mogę obiecać, że się nie poprawię
UsuńJasne! :D
UsuńMusisz mi tylko dać jakiś kontakt do siebie, żebym wiedziała gdzie Ci głowę tym zawracać ;) Wysyłać na maila?
UsuńNajlepiej, bo w tej formie mi się najłatwiej poprawia, w razie potrzeby możesz też walić na GG, wszystko podane w zakładce, wisi tam sobie :D Zrobiłam dzisiaj czystkę w kolejce i Cię dopisałam <3
UsuńKurde, jaką ja mam wielką nadzieję, że w końcu będę Ci mogła coś do tego betowania podrzucić ;)
UsuńJezu. Seth ją kocha. Nie umiem nic powiedzieć. Zaniemówiłam. Myślałam o tym, że się przywiązał, ale...
OdpowiedzUsuńBrak mu tchu...
Dłuższy komentarz wkrótce, bo...
Rozdział wywarł na mnie ogromne wrażenie...
Nie jestem w stanie teraz myśleć, ale...
Tak! Tak! Seth ją kocha! <3
Jejku... <3
Umierająca z wrażenia Blan :)
Nie sądziłam, że po zwykłym komentarzu da się zobaczyć czyjeś emocje, ale Twoje przekazałaś bez problemu ;) Aż mi miło ^^
UsuńSzczerze to trochę się już pogubilam, bo nie pamiętam co się dokładnie działo, ale mimo wszystko emocje szaleją. Kocha ją? Nie jestem pewna czy Seth wie co to znaczy kochać, bo prawdopodobnie nie był nigdy kochany (chyba że zapomniałam o jakimś wątku) no ale jestem ciekawa co wymyślisz dalej. Pozdrawiam i nie mogę się doczekać co znowu stworzysz :D
OdpowiedzUsuńMartyna
Z tym zgadzam się w stu procentach - Seth nie ma pojęcia, co to znaczy kochać ;) Uczucia wyższe chyba w ogóle nie są jego mocną stroną ;p
UsuńON JĄ KOCHA?? Czy to serio kłamstwo? W ogóle najważniejsze, że oboje żyją! Jeszcze przybycie Sheryl! Hahah, biedna Hope... pewnie przy pierwszym spotkaniu nawet do głowy jej nie przyszło, ze sprawy przybiorą taki obrót.
OdpowiedzUsuńŻyją, choć taką miałam ochotę ich uśmiercić ;) No ale cóż, zawsze można poznęcać się nad swoimi własnymi bohaterami w inny sposób ;)
Usuńprzeczytałam od razu jak dodałaś ale nie miałam jak dodać komentarza ;( jest GENIALNIE <3 ubóstwiam Cię i to opowiadanie ;) Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, lubię dostawać komplementy ^^ Aż się chyba wezmę za pisanie kolejnej części ;)
Usuńnie masz za co dziękować ;)
Usuńkiedy kolejna dawka emocji <3
UsuńMam ;)
UsuńI przepraszam, ale nie wiem kiedy będę w stanie dodać kolejny rozdział... Hmm, dodać to w zasadzie żaden problem, ale napisać... Ciężko, ciężko :(
Usuńoj kiedyś dodasz kto będzie chciał to poczeka ;) czyli ja <3
UsuńPrzeczytałam rozdział już chwilę po tym, jak go dodałaś, ale spieszyłam się do pracy i nie zdążyłam skomentować, a teraz jestem chora i po prostu ciężko mi się skupić ;d.
OdpowiedzUsuńStrasznie szybko czytało mi się ten rozdział - nie wiem, dlaczego. Nie mniej jednak, jest to jeden z lepszych, jakie ostatnio tu czytałam (bez urazy! :O). Zastanawiam się, czy Seth serio jest zdolny do TAKICH uczuć, czy tylko sobie jaja robił. W sumie ulżyło mi, że ich nie uśmierciłaś, chociaż Hope mogłaś, myślę, że nie tylko ja bym się ucieszyła xD. Ha ha ha, oczywiście jestem ciekawa ciągu dalszego, mam nadzieję, że za niedługo go dodasz (kto wie, może wena Ci dopisuje? :D).
PS to również jeden z dłuższych komentarzy, jakie Ci kiedykolwiek napisałam! Dłuższy był chyba tylko na Ucieczce :)).
UsuńSzybko Ci się czytało, bo jest stosunkowo krótki ;) I też uważam, że wyszedł mi lepiej niż poprzednie... Głównie dlatego, że poprzednie wychodziły mi mocno średnio ;)
UsuńAch, Twoja sympatia do Hope widzę wciąż na swoim miejscu, dobrze jest xd Sama bym ją chętnie wykończyła, najlepiej w bardzo powolny i brutalny sposób, ale co wtedy do roboty miałby Seth? No nie mogę biedactwa zostawiać bez pracy ;)
Aaa, i doceniam długość komentarza ^^ Ucieczka to stare dzieje, może wtedy miałaś więcej czasu na stukanie w klawiaturę ;D (ja na pewno miałam go więcej ;p)
UsuńJest i rozdział <3 Myślałam, że już się nie doczekam :D Początek mnie zaniepokoił i czułam się tak samo zdezorientowana jak Hope, co ona wzięła?!
OdpowiedzUsuńW każdym razie dobrze, że oboje żyją i mają się w MIARĘ dobrze ! Oh Sheryl zabiera Hope, w sumie wcale jej się nie dziwie, strach zostawiać ją dłużej z Sethem.
No i wywód Setha... nie wiem co o nim myśleć, nie wierzę mu ! Ale chciałabym, żeby to co powiedział było prawdą :D Mówie oczywiście o tym ROMANTYCZNYM wyznaniu miłości :D
Zastanawiam się co teraz będzie jak Hope wróci do Waszyngtonu?! No nic, zostaje mi czekać na nowość, chyba się kiedyś doczekam :P
Rozdział jak zwykle cudowny, Pozdrawiam serdecznie ! :D
Chyba się kiedyś doczekasz... Ładnie ujęte ;) Z moją częstotliwością dodawania niestety jak zawsze słabo, ale KIEDYŚ doczekasz się na pewno, wszystko zależy od Twojej cierpliwości ^^
UsuńPatrząc po komentarzach, większość innych (wypowiadających się) czytelniczek w to "romantyczne" wyznanie uwierzyła, więc jesteś w mniejszości ;) No, ale ja bym tam Sethowi w nic nie wierzyła. A zwłaszcza w to, że można mu wierzyć ;)
Jakiś znak życia? Halo, czekamy :*
OdpowiedzUsuńZnak jest, w ramce na górze ;) Niestety w tym momencie tylko tyle mogę Wam dać
UsuńKiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńNiestety - nie mam pojęcia. Będę się starała, jak zawsze... I jak zawsze pewnie nie wyjdzie mi to najlepiej. Brak czasu, wszystko zawsze przez ten brak czasu
UsuńI jak tam postępy?
OdpowiedzUsuńJak w odpowiedzi poniżej - mam nadzieję, że dłużej niż tydzień już nie będziecie musiały czekać ;)
UsuńI jak tam? Kiedy kolejny? ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) :*
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to w przyszły weekend ;) Ewentualnie tuż po. Obiecuję się baaardzo postarać, ale w tym tygodniu mam po kilka egzaminów dziennie i wątpię, że znajdę czas na pisanie - przynajmniej wena jest, więc może tak pomiędzy egzaminami się uda ;)
UsuńJak tam nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńWiem, że miał być w weekend i jak zwykle zawaliłam, ale pisze się! Trochę się już od tego odzwyczaiłam i mozolnie mi idzie ;/ Jak wyjdzie mi w końcu coś co da się od biedy czytać to od razu opublikuję ;p
UsuńTeż czekam ;d
OdpowiedzUsuńCzekamy, czekamy :*
OdpowiedzUsuńFancy, może jakaś notka co się dzieje? Jeśli nie ma rozdziału, to chociaż informacja. Wystawiasz cierpliwość na straszną próbę! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDokładnie to jest tak - mam napisanych pięć stron i mam wrażenie, że nic się na całych tych pięciu stronach nie dzieje ;p Nie do końca pamiętam do czego zmierzałam kilka miesięcy temu i nie mogę wykombinować, do czego chciałabym zmierzać teraz... Powroty są ciężkie. Chociaż powinnam się już przyzwyczaić... ;/
UsuńI jak tam rozdział?
OdpowiedzUsuńno halo :-(
OdpowiedzUsuń