Tego dnia, wśród szarości panującej w całym pomieszczeniu, gry cieni i nielicznych świateł przedostających się do środka przez dziury wypalone w starych zasłonkach, Seth obudził się gwałtownie, wyjątkowo jak na siebie wcześnie, i nie zdołał już później zasnąć. Kiedy śnieg powoli zbiera się na parapetach zaciemnionych okien, całe miasto pogrąża się w głuchej ciszy, a ta dla mieszkańców Basin City jest nieznośna, kłóci się ze wszystkim, co zdążyli dotychczas poznać i sprawia im ból – fizycznie rani bębenki uszu. Seth odczuwał to bardzo wyraźnie. Przecierając zaspane oczy, rozejrzał się prędko po pokoju. Salon był pusty, ale z kuchni dobiegał go cichy odgłos uderzających o naczynia sztućców. Jego ubrania zniknęły z podłogi, ale zaraz odnalazł je wzrokiem złożone porządnie na starym, połatanym w kilku miejscach fotelu. Od razu się zorientował, że panujący wokół porządek to nie robota Chrisa; blondyna zresztą nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Seth zwlókł się więc powoli z prowizorycznego łóżka i wciągnął na siebie dżinsy, które nosił już od dobrych kilku dni. W paru miejscach pokrywały je niewielkie plamy, ale nawet nie zwrócił na to uwagi. Przeczesał tylko palcami włosy, kierując się w stronę kuchni a tam, ubrana już i umalowana, pomiędzy starymi szafkami, plątała się jego lalka.
- Dzień dobry – posłała mu uśmiech, a on opadł zmęczony przy kuchennym stole, ale nie wydusił z siebie ani słowa. W porównaniu z pokojem kuchnia była jasna i żywa, a Hope doskonale wpasowywała się w ten widok. Bez skrupułów wpatrzony w jej opięty wyraźnie przez obcisłe spodnie tyłek, obserwował, jak dziewczyna krząta się po pomieszczeniu, jak gdyby należało do niej. Kiedy zasypiała wczoraj w nocy, jej oczy były podkrążone, a białka przekrwione do cna. Teraz po jej płaczu nie było ani śladu. Lalka wydawała się jak nowa, nucąc pod nosem fragment piosenki, której nie znał i raz za razem posyłając mu spokojne, jasne spojrzenie. – Kawy? – zapytała, stawiając na kuchence gazowej napełniony do pełna, stary czajnik.
- Możesz zrobić – wychrypiał, kątem oka spoglądając na wiszący na ścianie zegar. Była prawie pierwsza, co oznaczało, że znów przespał południe. Ostatnimi czasy rzadko udawało mu się wstawać na śniadanie, a i tak niemal zawsze pozostawał niewyspany.
- Źle spałeś? – zapytała z uśmiechem, kiedy czajnik zaczął gwizdać w sposób, którego nie mógł znieść.
- A co cię to obchodzi?- Obchodzi – odparła już poważniej,
kładąc jeden z dwóch kubków tuż przed jego nosem. – Musisz w końcu się
przyzwyczaić, że kogoś interesujesz. Rozumiem, że po tylu latach to duży
przeskok, ale, Seth… Błagam. Czego się, kurwa, spodziewałeś? – Zaśmiała się,
siadając naprzeciwko, a on nie potrafił powstrzymać kryjącego się w kącikach
ust uśmiechu. – No powiedz, że to ci się nie podoba. Nie chciałbyś mieć kogoś,
kto zawsze zrobi ci śniadanie? Kto uśmiechnie się do ciebie, kiedy wszyscy
wystawili cię do wiatru?
- Urocze – zakpił, upijając pierwszy łyk
parzącego, czarnego napoju. – Dla twojej wiadomości, nie jesteś pierwsza ani
ostatnia. Po to właśnie mam te swoje lalki. Inne dziewczyny odchodzą, kiedy
tylko nastanie świt. A lalki… Bo ja wiem… Czują się chyba zobowiązane, żeby
mnie niańczyć. A to mi odpowiada.
- Sukinsyn z ciebie, braciszku –
mruknęła, spoglądając na niego spod na wpół przymkniętych powiek. I chociaż po
raz pierwszy użyła słowa „brat” mając jednocześnie tak ponętny wyraz twarzy,
dla niego nie stanowiło to problemu. Jeżeli próbowała go sprowokować,
jednocześnie przygryzając wargę,
obsuwając ramiączko bluzki i nazywając go w ten sposób, nie miała
jeszcze pojęcia, z kim rozmawia. Seth nie zwrócił na to uwagi, jedynie
odpowiedział jej złośliwym uśmiechem, jednak Hope nie poddawała się tak szybko.
– Mam gdzieś poprzednie lalki. Ja się o ciebie martwię. Jesteś głodny? Mogę
przygotować ci późne śniadanie. Boli cię głowa? Dam ci tabletkę albo zawlokę
cię z powrotem do łóżka, żebyś zapomniał o bólu głowy. Jedyne, czego oczekuję,
to to że kiedyś w końcu się przekonasz, że świat nie składa się z samych skurwieli
i dziwek.
- Mam to gdzieś.
- Wiem – wzruszyła ramionami.
- Mam gdzieś, że są też dobrzy ludzie.
Ja do nich nie należę, a jeśli ktoś jest na tyle naiwny, by usługiwać mi tylko
po to, żebym kiedyś to docenił… Niech będzie. Miłej zabawy. Dla mnie świat
składa się tylko ze skurwieli i dziwek. Wybacz.
- Wiem – powtórzyła, powoli wyciągając
dłoń, by za chwilę zimnymi palcami pogłaskać go po policzku. Poczuła niewielki,
poranny zarost na swoich miękkich opuszkach i uśmiechnęła się do siebie, czego
nawet nie zauważył. Od pewnego czasu brunetka zauważyła, jak wiele rzeczy
chłopak przeocza tylko ze względu na swoje wybujałe ego i zbyt wielkie
wymagania. Czasami było jej go żal. – Nie obchodzi mnie, czy to doceniasz.
Kiedyś to zauważysz.
- Na pewno – zaśmiał się. – Zrób mi
kanapkę.
- Zrobię.
- I otwórz piwo. Mam kaca…
- Chris zadbał, żeby kilka chłodziło się
dla ciebie od samego rana. Wyszedł do sklepu zanim zdążyłam porządnie się
rozbudzić, tylko po to, żebyśmy mieli coś do jedzenia na śniadanie i kilka
butelek na rozluźnienie. To naprawdę dobry przyjaciel, wiesz?
- Aha… - mruknął tak, jak gdyby wcale
już jej nie słuchał, a jego wzrok powędrował z jej drobnej postaci w kierunku
stołu i blatów, namiętnie poszukując zapalniczki.
- Nie rozumiem, jak można przyjaźnić się
z Chrisem i wciąż uważać, że świat składa się z samych gnojków. Sam sobie
zaprzeczasz, Seth, nie widzisz tego?
- Nie pouczaj mnie.
- Dobra, dobra…. – Dziewczyna rozłożyła
dłonie i uniosła je w geście kapitulacji, a na jej ustach pojawił się szeroki
uśmiech, ale zaraz potem chwyciła w dłonie wielki, kuchenny nóż. Seth
przyglądał jej się z pewnym zdziwieniem, dopóki nie odwróciła się i nie zaczęła
kroić na plasterki kostki żółtego sera. – A wiesz… - zagadała znów, jak gdyby
nie dał jej wystarczająco jasno do zrozumienia, że wcale nie ma ochoty spędzać
całego dnia na pogawędkach. – Zawsze mnie zastanawiało, skąd się znacie.
- To nie twój interes.
- O, pewnie. Jak wszystko. Ale obawiam
się, że jeśli chcesz dostać te swoje kanapki i trochę spokoju, a po twojej
minie doskonale widać, że tylko tego teraz potrzebujesz, będziesz musiał mi
odpowiedzieć. Inaczej nie dam ci żyć, zobaczysz. Nie masz pojęcia, jaka
potrafię być upierdliwa…
- To się przekonam.
- Ej, no daj spokój! To przecież nic
takiego – zaśmiała się w jego stronę, wyjmując z lodówki dwie butelki piwa.
Spojrzał na nie nieco łakomo, ale nie odezwał się ani słowem, aż dziewczyna nie
zbliżyła się ponownie do kuchennego stołu, stając tuż obok niego. Chwyciła
mocniej jedną z butelek i z całej siły uderzyła szyjką w twardy kant blatu.
Kapsel podskoczył, wykonał w powietrzu kilka wdzięcznych obrotów, po czym upadł
gdzieś na podłogę. Powtórzyła sztuczkę z drugą butelką, poczekała aż drugi
kapsel zakończy swój taniec, po czym niewinnie zlizała z palców wylewającą się
pianę, uśmiechem odpowiadając na jego nieco zdziwione spojrzenie.
- Beau mnie tego nauczył – odparła na
niezadane jeszcze pytanie, uśmiechając się z pewnym zakłopotaniem. – Potrafił
otworzyć piwo w każdej sytuacji… Znam jeszcze kilka innych sposobów, kiedyś ci
pokażę…
- No tak, Beau… - Seth pokiwał głową,
jakby nagle wszystko stało się zrozumiałe. – Powinienem się domyślić. Zdążyłem
poznać go od tej najbardziej zapijaczonej strony.
- Nie był taki – mruknęła ze wzruszeniem
ramion, ale Seth już jej nie słuchał. Wyciągnął rękę po jedną z butelek, które
wciąż trzymała z daleka od niego, ale dziewczyna automatycznie cofnęła się
jeszcze o krok.
- Więc jak, umowa stoi? – zapytała,
podczas gdy Seth nie miał pojęcia, jaką umowę ma na myśli. – Piwo w zamian za
kilka słów wyjaśnień. To chyba całkiem niezły układ?
- Zdajesz sobie sprawę, że mogę wyrwać
ci z rąk tą butelkę w ułamku sekundy?
- Zdajesz sobie sprawę, że szybciej uda
mi się wszystko wylać na podłogę? – Przechyliła nieco szyjkę szklanej butelki,
uśmiechając się złośliwie.
- W lodówce jest więcej. Ale jeśli to
zrobisz, przysięgam, że spijesz z tej podłogi wszystko, co do kropelki.
- Domyślałam się, że powiesz coś w tym
stylu.
- Chcesz sprawdzić, czy nie blefuję?
- Nie. Chcę, żebyś mi opowiedział, skąd
znacie się z Chrisem.
- Ech, lalko… To długa historia.
- A kto cię pospiesza? – Spytała słodkim
głosikiem, podając mu jedną z butelek z poczuciem, że tym razem nie będzie się
już dłużej sprzeciwiał. – Więc dlaczego się przyjaźnicie?
- Wyciągnąłem go z niezłego bagna. Mój
kumpel, Jared, to jest starszy brat Lacey, kiedyś uwziął się na niego, bo Chris
od zawsze przynosił kłopoty. Chciał go zabić, albo chociaż wywalić z miasta,
ale zobowiązałem się mieć na niego oko. Od tego czasu blondas nie potrafi się
ode mnie odczepić…
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała, a w
pierwszym odruchu Seth wzruszył ramionami, ale widząc jej zawiedzione
spojrzenie poczuł się jakoś nieswojo i zmuszony był odwrócić wzrok. Lalka nie
ustępowała, a w kilka sekund później poczuł nagle jej ciężar na swoim kolanie.
Usadowiła się tam wygodnie, trzymając drugą butelkę piwa w swojej drobnej
dłoni. Wyglądała wyjątkowo niewinnie z tym słodkim uśmiechem przyklejonym do
popękanych, ale wciąż żywoczerwonych ust,
a kiedy jedną ręką oplotła jego kark i wtuliła się w niego jak dziecko,
poczuł się dziwnie spokojny. – Nie wstawiłbyś się za nim ot tak – szepnęła,
ciepłym oddechem omiatając jego szyję. – Jestem tylko ciekawa…
- Zbyt ciekawa – przerwał jej.
- Mam zapytać Chrisa? Pewnie mi powie…
Wydaje mi się, że mnie lubi.
- Aż nazbyt – warknął. – Niech ci
będzie. Chris i ja poznaliśmy się parę lat temu. Miałem piętnaście
lat, on o kilka więcej, razem z kilkoma kumplami robiliśmy skok na pobliski
sklep.
- Chcieliście go okraść?!
- Nie przerywaj, jeśli chcesz usłyszeć
resztę. No więc nie miałem wtedy pojęcia, kim jest Chris, ale w mieście krążyła
fama, że jest specjalistą od zamków, więc Jared go do nas ściągnął. Faktycznie,
z drzwiami poradził sobie bez problemu, ale w sklepie musiały być kamery i w
środku akcji zjawiła się policja. Byłem zajęty opróżnianiem kasy, której nikt
nie chciał tknąć… Wszyscy moi kumple brali z półek jakieś gówno warte
przedmioty, pewnie alkohol albo fajki, i zwiali tak szybko, jak tylko usłyszeli
syreny. Jared wrzeszczał, że mam się nie ruszać, dopóki nie opróżnię tej
pieprzonej kasy, a cholerstwa nie dało się otworzyć. Wszyscy uciekli. Zostałem
tylko ja i Chris, który stał na czatach. Krzyczał do mnie, że mam to rzucić w
cholerę i spierdalać, ale ja byłem ambitny. Miałem jebane piętnaście lat,
chciałem im zaimponować… Głupota. W każdym razie nie udało mi się otworzyć tego
chujstwa na czas. Zjawiły się psy. Przeczołgałem się pod kasą do tylnych drzwi
i uciekłem. Gdyby nie to, że Chris stawiał opór, na pewno by mnie zobaczyli.
Złapali go i zabrali. Jared był pewien, że chuj zacznie sypać, ale znał tylko
kilka z naszych imion… W tym moje. Większość czuła się bezpieczna, a ja przez
kolejne parę tygodni prawie nie spałem, w każdej chwili czekając na pukanie do
drzwi. Policja z Basin City ma sposoby… Potrafią pobić cię do nieprzytomności
kilka dni z rzędu, czekając aż w końcu coś wyśpiewasz. Każdy był pewien, że
chłopak prędzej czy później poda chociaż jedno nazwisko. Ja miałem pewność, że
moje – tylko mnie znał wtedy dość porządnie, bo byłem najmłodszy i miałem
gdzieś, czy przedstawianie się prawdziwym nazwiskiem może mi zaszkodzić, czy
nie. Ale Chris przetrwał w areszcie pełny miesiąc przesłuchiwań, a potem kilka
kolejnych, żeby w końcu dostać wyrok na pół roku, które odsiedział w jakimś
zgniłym pierdlu. Kiedy z niego wyszedł, wszyscy mieli go w dupie.
- To znaczy… Wszyscy poza tobą?
- Powiedzmy. Przypomniałem sobie o nim,
kiedy znowu potrzebowaliśmy kogoś, kto otworzy nam drzwi. No i… Jakoś mu
zaufałem. To znaczy nigdy wcześniej nikomu nie ufałem, nawet znajomym albo
Jaredowi, który uznawał mnie za swojego ulubieńca i zawsze miał mnie przy
sobie, a wtedy po prostu wiedziałem, że w razie czego Chris znowu stoi na
czatach i jeśli sytuacja się powtórzy, on zrobi dokładnie to samo co wtedy.
Skok poszedł gładko, a później jakoś samo tak wyszło, że Chris dostał się do
ekipy i tak samo jak ja byłem faworytem Jareda, tak jakimś cudem on stał się
moim. Do dzisiaj większość naszych kumpli go nie znosi. Ja też go nienawidzę,
ale wiele mu zawdzięczam.
- To urocze.
- Wcale nie.
- Więc jednak wiesz, co to przyjaźń…
- To żadna przyjaźń, daj spokój, lalko.
Równie dobrze mogłabyś powiedzieć, że cię kocham, skoro wróciłem po ciebie
nawet kiedy ostatecznie dałem ci do zrozumienia, że znudziłaś mi się i czas
poszukać sobie nowej zabaweczki.
- Więc dlaczego wróciłeś?
- Nie jesteś jeszcze dostatecznie
zniszczona. Zwykle zostawiam swoje lalki z nożem na gardle, a ty wciąż masz
siłę, żeby walczyć. To byłaby dla mnie porażka.
- Zawsze masz na wszystko odpowiedź, co?
– Uśmiechnęła się do niego, biorąc kolejny łyk zimnego piwa, po czym odstawiła
na wpół pełną jeszcze butelkę na stół i powoli podniosła się z jego kolan.
Patrzył przez chwilę jak odchodzi w głąb pomieszczenia. Jej biodra kołysały się
zachęcająco, a włosy falowały, niewyprostowane i nieułożone, opadając luźno na
jej plecy. Pod długimi puklami wypalona część prawie nie rzucała się w oczy,
ale kiedy lalka odwróciła się, by wziąć coś jeszcze z lodówki, przy jej twarzy
zawirowało kilka krótkich kosmyków o brzydkich, postrzępionych końcach.
- Nie zawsze. I nie na wszystko – odparł
po chwili, a Hope spojrzała na niego zdziwiona, jak gdyby już zapomniała, że
wcześniej padło w ogóle jakieś pytanie. Spojrzenie jej błękitnych oczu spoczęło
na moment na jego twarzy, lustrując zapewne wypisaną na niej powagę, ale już w
sekundę później dziewczyna przygryzła wargę i wróciła do robienia kanapek.
- Ach tak? – odparła cicho, bo nie miała
pojęcia, co innego mogłaby powiedzieć.
- Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to,
czemu mnie jeszcze nie zabiłaś. Jakim cudem po tym wszystkim możesz się jeszcze
do mnie uśmiechać, w ogóle chcieć cokolwiek dla mnie robić? Jesteś
pierdolnięta. Albo po prostu głupia. – Pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem,
kiedy dziewczyna odwróciła się na pięcie i w kilku krokach znalazła się tuż
przy nim. Nim się obejrzał, nachyliła się nad jego uchem, jej ciepły oddech
omiótł jego szyję, a kobieca dłoń spoczęła na jego ramieniu, ściskając między
palcami wciąż ten sam duży, ostry nóż.
- Albo czekam na właściwy moment –
szepnęła z uśmiechem, po czym poczuł, jak jej miękkie wargi muskają płatek jego
ucha. – Na twoim miejscu, nie zasypiałabym zbyt mocno… - Mruknęła jeszcze, gdy
zimna stal dotknęła jego klatki piersiowej i kawałka odkrytej skóry na karku.
Spojrzał jej prosto w oczy, kiedy nagle jej palce zniknęły z rękojeści noża, a
ten w mgnieniu oka zsunął się po jego ciele, by w ostatniej chwili zostać
złapanym przez niego tuż przed tym, jak omal nie wbił się samym czubkiem prosto
w jego udo. Poczuł nieprzyjemne szczypanie na opuszkach swych palców, których
skóra właśnie została przecięta, a gdy podniósł wzrok, jego lalka była już przy
drzwiach, uśmiechając się do niego przez ramię.
- Hej, to gówno mogło wbić mi się w…
- Byłoby szkoda – zaśmiała się, po czym
zniknęła z kuchni.
* * *
- Jeżeli kasa się nie zgadza, nie chciałbym
być na twoim miejscu – oznajmił zachrypniętym głosem niski, postawny mężczyzna,
chowając do kieszeni plik wręczonych mu przed chwilą banknotów. Rozejrzał się
jeszcze wokoło, sprawdzając, czy aby na pewno w pobliżu nie było żadnych
świadków, ale choć dochodziło południe, na ulicach było pusto. W zaułku tuż przy
starej, opuszczonej fabryce stał tylko on, jego wspólnik oraz wysoki blondyn,
który przyglądał mu się uważnie z mieszanką złości i niedowierzania w swoich
jasnych, na pozór niewinnych oczach.
- Znam zasady – odezwał się Chris, sięgając do
kieszeni po paczkę papierosów. – Nie traktuj mnie jak idiotę. Mieszkam w tym
mieście wystarczająco długo, żeby nauczyć się jak to działa.
- Ale nie jesteś stąd – zarzucił mu milczący dotąd mężczyzna, patrząc na
blondyna z wyraźną kpiną. Założył ręce na wysokości klatki piersiowej i ze
spokojem obserwował, jak dzieciak zaciska wargi i marszczy czoło, w środku
pewnie gotując się ze złości. Od razu domyślił się, że właśnie trafił na czuły
punkt, a podniesiony głos blondyna tylko dodatkowo to podkreślił.
- Myślałem, że po szesnastu latach przestanie
mi się to w końcu wypominać! Mieszkam tu od dziecka, znam każdy pieprzony
zakątek tego miasta i wszystkie mieszkające w nim szumowiny, a i tak traktuje
się mnie z góry tylko dlatego, że Basin City nie widnieje w moim akcie urodzenia!
- To miasto nie lubi obcych – odpowiedział
spokojnie niższy z mężczyzn. – A ty nigdy nie nauczyłeś się nim oddychać. Gdyby
nie Barlett, który wiecznie chroni twój chudy tyłek, nie przeżyłbyś tu roku.
- Jasne – prychnął, uśmiechając się krzywo. –
Skoro tak mi nie ufacie, możecie przeliczyć. Jest wszystko, co do centa. Całe
wasze pieprzone wynagrodzenie.
- A zwrot kosztów?
- Słucham?!
- Kasa za benzynę, za nocleg. Myślisz, że to
jest za darmo?!
- Ostatni raz proszę was o pomoc – warknął
wściekle blondyn, ale posłusznie wyjął portfel i dorzucił im z niego jeszcze
dwie stówy. – I ani pisnąć, że to za mało! Pozbycie się tego dzieciaka było
banalnie proste, i tak wam za to przepłaciłem!
- Więc czemu sam się za to nie wziąłeś?
- Nie mogłem. Nie wasz interes, dlaczego.
- O tym właśnie mówiłem, Chris. Nie oddychasz
tym miastem. – Niski mężczyzna zrobił krótką pauzę i mocno wciągnął do płuc
przepełnione smrodem spalin powietrze. – Tu takie sprawy lepiej załatwiać
samemu. Wyobrażasz sobie, żeby ten twój Seth zwrócił się do nas i pozbawił się
całej frajdy?! Nie rozumiesz tej sztuki, nie cieszy cię czyjś ostatni dech…
- Bo mnie jeszcze aż tak nie posrało –
odburknął, rzucając niedopałek tuż pod nogi rozmówcy. – Dosyć tego ględzenia.
Zrobiliście co trzeba, ja wam zapłaciłem, tyle na dzisiaj. No, może jeszcze
ostatnia sprawa. Ani słowa Sethowi.
- O, teraz mnie zainteresowałeś – zaśmiał się
mężczyzna spoglądając z rozbawieniem na swego towarzysza. – Znudziło ci się
poddaństwo, Chris? Robisz coś za plecami szefa?
- On nie jest moim szefem – oznajmił poważnie.
- Naszym też nie.
- Tak. Zazwyczaj za trzymanie gęby na kłódkę
bierzemy kilka stówek ekstra…
- Nie przeginajcie!
- Ale ten gnojek wyjątkowo nas wkurwia, więc
dziś masz to za darmo.
- Jasne, wkurwia… - Chris zaśmiał się tylko po
cichu i zaczął iść powoli w stronę ulicy, a dwaj mężczyźni ruszyli tuż za nim.
– Tak się składa, że Seth każdego wkurwia, a i tak każdy tańczy tak, jak mu
zagra.
- Chyba nie mówisz o nas!
- Mam nadzieję, że nie mówię o was – poprawił
go blondyn, rzucając obydwu zbirom ostatnie spojrzenie i nie czekając już na
odpowiedź ruszył szybkim krokiem w kierunku swojego mieszkania.
Przemierzając tę krótką drogę, nie mógł przestać zastanawiać się, jak wiele razy widział już te ulice? Nie pamiętał tego, nie liczył i nie chciał wiedzieć. Sprowadzała się do nich cała jego codzienność, smutna rutyna, w której utonął bez reszty. Codziennie pokonywał te same drogi, mijał takie same twarze, zakładał te same maski, ale nigdy nie odważył się przed sobą, by narzekać. Na swój sposób kochał to miasto, znał je, żył według jego praw, ale nigdy nie został zaakceptowany jako prawowity mieszkaniec. Nie to, żeby kiedykolwiek spędzało mu to sen z powiek… No, może raz czy dwa, kiedy był jeszcze dzieckiem i od jego pozycji w grupie zależała cała samoocena i samopoczucie, ale teraz? Lubił powtarzać sobie, że jest dorosłym, niezależnym facetem. I naprawdę tak było. Nie potrzebował już Setha, by wszystko za niego załatwiał, czasem było tak po prostu prościej. Ich znajomość już od dawna przestała opierać się na zależności. Od pewnego czasu po prostu się lubili, choć pewnie Seth nigdy nie byłby w stanie przyznać tego na głos. Z drugiej strony, nie było takiej potrzeby. Chris wcale nie musiał słyszeć, że Seth nazywa go przyjacielem, bo czy to nie on był osobą, która nauczyła go chodzić po tych ulicach, wiecznie broniła jego tyłka, a nawet płaciła za jego mieszkanie? Czy człowiek byłby w stanie zrobić to dla kogoś, na kim mu nie zależy? Być może. Ale nie Seth. Seth nawet dla przyjaciół nigdy nie był tak dobry jak dla niego. Skoro więc po raz pierwszy od dawna nadarzyła się okazja, w której tym razem to Chris mógł pomóc jemu, dlaczego miałby tego nie zrobić? Miał pieniądze, miał wszystkie potrzebne informacje, a teraz Seth ma spokój. Czy to nie idealne rozwiązanie?
Pogrążony
w swoich myślach, nawet nie zauważył, kiedy tuż za nim pojawiły się obce kroki.
Były ciche, ale wśród pustych ulic bardzo łatwe do wychwycenia. Przyśpieszały,
gdy on przyśpieszał i skręcały zaraz za nim. Normalnie już dawno by zareagował,
ale tego dnia był zbyt zajęty tym, co działo się w jego własnym umyśle, by
rozglądać się na boki. Znajdował się już niedaleko domu, kiedy zatrzymał się na
chwilę, by odpalić papierosa. Ktoś stanął niedaleko. Nim się odwrócił, usłyszał
czyjś głos.
- Hej, Chris.
- Hej, Chris.
Mężczyzna
odwrócił się jak oparzony, widząc w oddali tylko jedną, zakapturzoną postać. Ktoś za mną szedł – dotarło do niego w
końcu. – Ktoś tam był? Przez cały ten
czas? Świetnie. Teraz pewnie zechce mnie szantażować, albo wyda Sethowi bez
pytania. Tyle jebanego wysiłku, a i tak będę musiał się przyznać…
Jednak
kiedy zbliżył się o krok, a niewysoka postać zrzuciła kaptur, o swoich obawach
zapomniał w mgnieniu oka. Nie poznał jej głosu, bo nie widzieli się od tak
dawna, ale z tą burzą brązowych loków dziewczyna była nie do pomylenia z
kimkolwiek innym. Prawie w ogóle się nie zmieniła. Była może trochę chudsza i
bledsza, a jej pociągła twarz stała się jeszcze dłuższa z powodu zapadniętych
policzków, ale jej uśmiech pozostał dokładnie taki sam. Tajemniczy, a
jednocześnie dziecinnie szczery. Diaboliczny, na swój dziwny, uroczy sposób.
Jej zielone oczy błyszczały, otoczone przez ciemne zasinienia. Mógłby przysiąc,
że mrugała zdecydowanie zbyt szybko.
- Scout… wróciłaś. – Zmusił się do uśmiechu, starając się zabrzmieć naturalnie.
- Już mi lepiej – przyznała, potakując ruchem głowy.
- To świetnie.
- Potrzebowałam odpoczynku.
- Scout… wróciłaś. – Zmusił się do uśmiechu, starając się zabrzmieć naturalnie.
- Już mi lepiej – przyznała, potakując ruchem głowy.
- To świetnie.
- Potrzebowałam odpoczynku.
Nie
musiała nawet wspominać, że ten odpoczynek został jej narzucony siłą, a
relaksowała się nie gdzie indziej, jak tylko w szpitalu psychiatrycznym, bo
Chris doskonale o tym wiedział. Nadal pamiętał widok jej białego, zakrwawionego
ciała, które wynoszono na noszach kilka bloków dalej. Od stóp aż po smukłą
szyję zakryta była wtedy jasnym prześcieradłem, które w błyskawicznym tempie
nabierało odcieni ciemnego szkarłatu. Seth powiedział mu potem, skąd tyle krwi.
Scout nie miała ran tylko na rękach, podłużne cięcia pokrywały całą jej klatkę
piersiową, brzuch, nogi, szyję, a po części nawet plecy. Brunet śmiał się, że
wyglądała jak zebra, ale Chris nie widział w tym nic zabawnego. Wciąż nie mógł
uwierzyć, ile godzin musiało to trwać… Podobno po rozcięciu skóry na brzuchu
dziewczyna straciła przytomność, ale powróciła do swego dzieła jak tylko się
ocknęła. Część krwi zdążyła już wtedy zakrzepnąć, więc rozdrapała rany na nowo.
Tak przynajmniej powiedziała Sethowi, gdy przywrócono ją do życia w szpitalu.
Miała na sobie ponad sto ran ciętych, z których kilka było tak głębokich, że
wymagały szycia. Cięcia na nadgarstkach dodała jako ostatnie. Tuż przed tym
poczuła się osamotniona w swych cierpieniach i zadzwoniła do Setha, by
opowiedzieć, co zrobiła. Paradoksalnie, to właśnie ją uratowało.
- Minęło trochę czasu… – dodała po chwili
ciszy, odgarniając z twarzy rozwiane kosmyki włosów. – Nie wiedziałam nawet,
czy cokolwiek będzie tu jeszcze takie samo, kiedy wrócę.
- Dawno cię wypu… To znaczy, dawno wróciłaś?
- Wypisali mnie kilka miesięcy temu, ale
musiałam pobyć trochę sama ze sobą.
- Jasne.
- Sama myśl o tym, że znowu zobaczę te
wszystkie miejsca, budynki, ludzi… To mnie przerażało. Ale ciebie chciałam
zobaczyć, Chris. Zawsze byłeś dla mnie taki miły. Chciałam cię zobaczyć i
przeprosić.
- Przeprosić? – Zdziwił się. – No ale za co?
- Za to, że byłam głupia i ślepa. Zresztą, to
temat na dłuższą rozmowę. Co powiesz na piwo?
* * *
- Seth…
- Hm?
- Nie powinniśmy się już ubrać?
- Hm…
- Mówię poważnie. Chris może tu wrócić w
każdej chwili i… uhm – przerwała, gdy nagle jego dłoń zacisnęła się wokół
jednego z jej nagich pośladków, a usta objęły smukłą szyję tuż przy aorcie,
zasysając skórę tak mocno, że dziewczyna aż skuliła się nieco, przybliżając do
niego jeszcze bardziej. – Cholera, Seth… Skończ.
- Bo co?
- Bo chcesz, żeby twój przyjaciel widział mnie nago?
- O, jestem pewien, że już nie raz cię podglądał. – Uśmiechnął się do niej, kiedy Hope spojrzała na niego z niedowierzaniem. – A myślisz, że dlaczego się zgodził, żebym tu z tobą zamieszkał?
- Może żeby podglądać ciebie… - podsunęła, niewinnie się uśmiechając.
- Daj spokój. Nikt świadomie nie chce wpędzać się w kompleksy.
- Och, jasne… - Dziewczyna przewróciła ostentacyjnie oczami, uśmiechając się kpiąco. – Zapomniałam, że zanim pogadam z tobą, muszę jeszcze przebić się przez twoje wybujałe ego.
- Ale w jednym ja i moje ego musimy przyznać ci rację, laleczko.
- Tak?
- Najwyższa pora wstawać. Robi się ciemno, a ja umówiłem się na wieczór i…
- Ehem, Seth, nie zapomniałeś o czymś? – Dziewczyna przerwała mu nagle w pół słowa, kiedy zdążył już wciągnąć na siebie bokserki i właśnie sięgał po swoje dżinsy, ale choć rzucił jej krótkie spojrzenie, całkowicie ją zignorował. Powoli założył na siebie spodnie i zaczął rozglądać się za resztą ubrań, które teraz ozdabiały podłogę, rozrzucone w nieładzie wszędzie dookoła. Po ich seksie każdy pokój wyglądał zwykle jak pobojowisko, ale dzisiaj, przy tak niewielkiej ilości otaczających ich przedmiotów, Seth był naprawdę zdziwiony, jakim cudem udało im się narobić takiego bałaganu. Wstał więc z miejsca i zaczął przerzucać ubrania na podłodze. Bluzka Hope, sweter Hope… Jeszcze jedna jej bluzka. Zastanawiał się, ile różnych warstw może nakładać na siebie ta dziewczyna, kiedy w końcu znalazł swój T-shirt, czekający na niego spokojnie gdzieś pod łóżkiem.
- Nie ubierasz się? – Rzucił niewinnie do dziewczyny, spoglądając na wciąż zaróżowioną twarz i piorunujące go złością spojrzenie błękitnych tęczówek. Hope klęczała na łóżku, z włosami zarzuconymi po części na twarz i bladym, pokrytym niewielkimi siniakami ciałem pięknie oświetlanym przez ostatnie promienie słońca tego dnia. Jej związane paskiem nadgarstki spoczywały spokojnie na chudych udach, dopóki nie podniosła ostentacyjnie swoich dłoni, krzywiąc się nieco, jakby mogło ją to zaboleć.
- Może byś mnie w końcu rozwiązał, co? To cholerstwo zdążyło już chyba wystarczająco otrzeć mi nadgarstki.
- Bo co?
- Bo chcesz, żeby twój przyjaciel widział mnie nago?
- O, jestem pewien, że już nie raz cię podglądał. – Uśmiechnął się do niej, kiedy Hope spojrzała na niego z niedowierzaniem. – A myślisz, że dlaczego się zgodził, żebym tu z tobą zamieszkał?
- Może żeby podglądać ciebie… - podsunęła, niewinnie się uśmiechając.
- Daj spokój. Nikt świadomie nie chce wpędzać się w kompleksy.
- Och, jasne… - Dziewczyna przewróciła ostentacyjnie oczami, uśmiechając się kpiąco. – Zapomniałam, że zanim pogadam z tobą, muszę jeszcze przebić się przez twoje wybujałe ego.
- Ale w jednym ja i moje ego musimy przyznać ci rację, laleczko.
- Tak?
- Najwyższa pora wstawać. Robi się ciemno, a ja umówiłem się na wieczór i…
- Ehem, Seth, nie zapomniałeś o czymś? – Dziewczyna przerwała mu nagle w pół słowa, kiedy zdążył już wciągnąć na siebie bokserki i właśnie sięgał po swoje dżinsy, ale choć rzucił jej krótkie spojrzenie, całkowicie ją zignorował. Powoli założył na siebie spodnie i zaczął rozglądać się za resztą ubrań, które teraz ozdabiały podłogę, rozrzucone w nieładzie wszędzie dookoła. Po ich seksie każdy pokój wyglądał zwykle jak pobojowisko, ale dzisiaj, przy tak niewielkiej ilości otaczających ich przedmiotów, Seth był naprawdę zdziwiony, jakim cudem udało im się narobić takiego bałaganu. Wstał więc z miejsca i zaczął przerzucać ubrania na podłodze. Bluzka Hope, sweter Hope… Jeszcze jedna jej bluzka. Zastanawiał się, ile różnych warstw może nakładać na siebie ta dziewczyna, kiedy w końcu znalazł swój T-shirt, czekający na niego spokojnie gdzieś pod łóżkiem.
- Nie ubierasz się? – Rzucił niewinnie do dziewczyny, spoglądając na wciąż zaróżowioną twarz i piorunujące go złością spojrzenie błękitnych tęczówek. Hope klęczała na łóżku, z włosami zarzuconymi po części na twarz i bladym, pokrytym niewielkimi siniakami ciałem pięknie oświetlanym przez ostatnie promienie słońca tego dnia. Jej związane paskiem nadgarstki spoczywały spokojnie na chudych udach, dopóki nie podniosła ostentacyjnie swoich dłoni, krzywiąc się nieco, jakby mogło ją to zaboleć.
- Może byś mnie w końcu rozwiązał, co? To cholerstwo zdążyło już chyba wystarczająco otrzeć mi nadgarstki.
- Nie denerwuj się tak, skarbie. – Seth pochylił
się nad nią i ku jej wielkiemu zdziwieniu, jedynie musnął wargami jej policzek,
palcami odgarniając przy tym wpadające jej do oczu włosy. Nie do końca wiedząc,
jak na to zareagować, patrzyła na niego tylko bezmyślnie, kiedy powoli odsuwał
się od niej i wciągając na siebie bluzę ruszył w stronę wejściowych drzwi. –
Przyjdzie Chris, to cię rozwiąże. – Powiedział w końcu, podrzucając w powietrze
klucze i uśmiechając się złośliwie. – To nie potrwa już długo.
- To ma być żart?!
- A czy ktoś się śmieje?
- Ja… Znaczy… Nie zrobisz mi tego, prawda? Nie
wyjdziesz teraz przez te drzwi, nie zostawisz mnie tak! Poza tym – mówiła coraz
szybciej, jakby bała się, że kiedy mężczyzna się znudzi, opuści mieszkanie
nawet bez wysłuchania jej do końca. – Twój plan nie ma sensu! Przecież wejdę
pod kołdrę, Chris i tak mnie nie zobaczy, poproszę go tylko, żeby to rozwiązał
i sama się ubiorę, więc po co w ogóle to
wszystko?
- Tylko po to, żeby podnieść ci ciśnienie, laleczko. Już widzę, z jakimi wypiekami na twarzy będziesz go prosić o pomoc…
- Też mi coś. Jakby Chris nie widział już lepszych rzeczy w twoim wykonaniu…
- Słuszna uwaga – odparł, po czym chwytając w drodze swój telefon w kilku krokach znalazł się w przedpokoju i kiedy jego dłoń prawie już zacisnęła się na klamce, nagle dotarł do niego dźwięk telefonu, a zaraz potem szamotanie się w pościeli i fuknięcia pod nosem drobnej Hope. Nim zdążyła wygrzebać się z łóżka, był już z powrotem w salonie, spoglądając na wyświetlacz.
- Tylko po to, żeby podnieść ci ciśnienie, laleczko. Już widzę, z jakimi wypiekami na twarzy będziesz go prosić o pomoc…
- Też mi coś. Jakby Chris nie widział już lepszych rzeczy w twoim wykonaniu…
- Słuszna uwaga – odparł, po czym chwytając w drodze swój telefon w kilku krokach znalazł się w przedpokoju i kiedy jego dłoń prawie już zacisnęła się na klamce, nagle dotarł do niego dźwięk telefonu, a zaraz potem szamotanie się w pościeli i fuknięcia pod nosem drobnej Hope. Nim zdążyła wygrzebać się z łóżka, był już z powrotem w salonie, spoglądając na wyświetlacz.
- To Ashley – oznajmił, kiedy naga dziewczyna
pojawiła się już tuż przy nim, po czym uniósł urządzenie na tyle wysoko, by
lalka nie mogła go dosięgnąć, co związane ręce jeszcze bardziej jej zresztą
utrudniały. – Nie mówiłem jej, żeby się z tobą nie kontaktowała? To ryzykowne,
skoro ktoś pewnie ma na nią oko.
- Mówiłeś – warknęła, podskakując przy nim, by dosięgnąć telefonu. – Dlatego skoro dzwoni, to musi być coś ważnego! Dawaj to, czuję się jak idiotka…
- Ostatnim razem dzwoniła do Beau. Kilka godzin później został zamordowany… - mruknął, spoglądając na wciąż dzwoniący telefon, jak gdyby nie mógł zdecydować się, co zrobić… Hope naburmuszyła się i pewnie chętnie tupnęłaby nogą i skrzyżowałaby ręce na piersi, gdyby tylko miała taką możliwość. Zamiast tego jedynie zmarszczyła brwi, spoglądając na niego z dołu z niekrytą nienawiścią.
- Nie udawaj, że robisz to dla mojego bezpieczeństwa. Jesteś po prostu złośliwy, nic poza tym. A tak w ogóle, to nikt nie wykryje gdzie jestem tylko przez to, że odbiorę jeden głupi telefon!
- To może być pułapka, lalko.
- To nie jest żadna pułapka!
- Skąd taka pewność?!
- Ja… No… Po prostu wiem, okej?! – warknęła, starając się ukryć swoje zmieszanie, ale Seth i tak spojrzał na nią podejrzliwie i przez chwilę miała wrażenie, że zaraz zacznie się rozmowa, której wolałaby nigdy w życiu nie przeprowadzać, a zwłaszcza teraz, nago i na dodatek z Sethem, ale w tym właśnie momencie telefon przestał dzwonić, a mężczyzna uśmiechnął się z wyższością.
- I już po wszystkim.
- Daj to, muszę oddzwonić…
- Mówiłeś – warknęła, podskakując przy nim, by dosięgnąć telefonu. – Dlatego skoro dzwoni, to musi być coś ważnego! Dawaj to, czuję się jak idiotka…
- Ostatnim razem dzwoniła do Beau. Kilka godzin później został zamordowany… - mruknął, spoglądając na wciąż dzwoniący telefon, jak gdyby nie mógł zdecydować się, co zrobić… Hope naburmuszyła się i pewnie chętnie tupnęłaby nogą i skrzyżowałaby ręce na piersi, gdyby tylko miała taką możliwość. Zamiast tego jedynie zmarszczyła brwi, spoglądając na niego z dołu z niekrytą nienawiścią.
- Nie udawaj, że robisz to dla mojego bezpieczeństwa. Jesteś po prostu złośliwy, nic poza tym. A tak w ogóle, to nikt nie wykryje gdzie jestem tylko przez to, że odbiorę jeden głupi telefon!
- To może być pułapka, lalko.
- To nie jest żadna pułapka!
- Skąd taka pewność?!
- Ja… No… Po prostu wiem, okej?! – warknęła, starając się ukryć swoje zmieszanie, ale Seth i tak spojrzał na nią podejrzliwie i przez chwilę miała wrażenie, że zaraz zacznie się rozmowa, której wolałaby nigdy w życiu nie przeprowadzać, a zwłaszcza teraz, nago i na dodatek z Sethem, ale w tym właśnie momencie telefon przestał dzwonić, a mężczyzna uśmiechnął się z wyższością.
- I już po wszystkim.
- Daj to, muszę oddzwonić…
- Po co? Skoro odpuściła, to jednak nie mogło
być tak… - Nie dokończył, kiedy telefon rozdzwonił się ponownie i jedynie
posłał urządzeniu jedno ze swoich nienawistnych spojrzeń, jak gdyby blondynka
po drugiej stronie linii miała jakąkolwiek szansę na to zareagować. Albo
jakąkolwiek ochotę. – Dobra, niech ci będzie. Ale odbieram to ja i daję na
głośnik. Możecie sobie pogadać, ale będę słuchał każdego słowa, a ty ani jej o
tym nie piśniesz.
- Seth, to naprawdę nie jest koniecz…
- Koniec dyskusji.
- Hope, w końcu! – Głos Ashley dobiegający z telefonu przerwał ciszę prędzej niż mogłaby jeszcze w jakikolwiek sposób zaprotestować.
-…ne – dokończyła cicho, z obrażoną miną trącając Setha w ramię i siadając nieopodal.
- Hope?
- Hej, Ash.
- Dlaczego nie odbierałaś?! Myślałam, że coś ci się stało! Nie masz pojęcia, jakie myśli mogą przejść człowiekowi przez głowę przez te kilka sygnałów, miałam już najgorsze wizje i…
- Ashley, w porządku, nic mi nie jest. Po prostu byłam pod prysznicem – przerwała jej, patrząc Sethowi prosto w oczy, a on odwzajemniał jej wyzywające spojrzenie. Hope nie miała pojęcia, dlaczego aż tak strasznie się uparł, ale jeśli naprawdę chodziło mu o to, że Ashley może próbować wyciągnąć z niej jakieś informacje, tak jak zrobiła to w przypadku Beau, nie miał o co się martwić i Hope już czuła się wygrana, wyobrażając sobie jego minę, kiedy rozmowa się skończy, a on nie dowie się z niej niczego ciekawego. Co w końcu Ashley mogłaby mu powiedzieć?! Nic, o czym sama nie wie. A to znaczy, że niewiele. Seth chciał jakichś rewelacji, a Hope była pewna, że dostanie tylko gadkę o nowych ubraniach i kosmetykach. Oboje jednak byli w błędzie.
- Ach, no tak… No, ja właściwie wiem, że miałam nie dzwonić… - zaczęła znów, tym razem jakoś ciszej, a Hope odczytała no właśnie z ruchu ust Setha, co starała się zignorować - ale uznałam, że o tym musisz wiedzieć! Umorzyli śledztwo w sprawie Beau.
- Zaraz, co?! – Takiej informacji Hope z pewnością się nie spodziewała, za to Seth wyglądał na jeszcze spokojniejszego niż dotychczas. – Jak to umorzyli?!
- Mówią, że to było samobójstwo! Uwierzysz?! Co to w ogóle za bzdura! Miałby wyjechać z własnego miasta, zameldować się w jakimś motelu i wyskoczyć tam z okna, tak?! Bez słowa, bez żadnego listu pożegnalnego, ot tak po prostu?! Uznali go za ćpuna, Hope! Miał w krwi jakieś substancje… Coś tam… Nie wnikałam w szczegóły… Ale Beau nie ćpał, do jasnej cholery, to było morderstwo, oni to mają w dupie! Ktoś ich przekupił!
- Koniec dyskusji.
- Hope, w końcu! – Głos Ashley dobiegający z telefonu przerwał ciszę prędzej niż mogłaby jeszcze w jakikolwiek sposób zaprotestować.
-…ne – dokończyła cicho, z obrażoną miną trącając Setha w ramię i siadając nieopodal.
- Hope?
- Hej, Ash.
- Dlaczego nie odbierałaś?! Myślałam, że coś ci się stało! Nie masz pojęcia, jakie myśli mogą przejść człowiekowi przez głowę przez te kilka sygnałów, miałam już najgorsze wizje i…
- Ashley, w porządku, nic mi nie jest. Po prostu byłam pod prysznicem – przerwała jej, patrząc Sethowi prosto w oczy, a on odwzajemniał jej wyzywające spojrzenie. Hope nie miała pojęcia, dlaczego aż tak strasznie się uparł, ale jeśli naprawdę chodziło mu o to, że Ashley może próbować wyciągnąć z niej jakieś informacje, tak jak zrobiła to w przypadku Beau, nie miał o co się martwić i Hope już czuła się wygrana, wyobrażając sobie jego minę, kiedy rozmowa się skończy, a on nie dowie się z niej niczego ciekawego. Co w końcu Ashley mogłaby mu powiedzieć?! Nic, o czym sama nie wie. A to znaczy, że niewiele. Seth chciał jakichś rewelacji, a Hope była pewna, że dostanie tylko gadkę o nowych ubraniach i kosmetykach. Oboje jednak byli w błędzie.
- Ach, no tak… No, ja właściwie wiem, że miałam nie dzwonić… - zaczęła znów, tym razem jakoś ciszej, a Hope odczytała no właśnie z ruchu ust Setha, co starała się zignorować - ale uznałam, że o tym musisz wiedzieć! Umorzyli śledztwo w sprawie Beau.
- Zaraz, co?! – Takiej informacji Hope z pewnością się nie spodziewała, za to Seth wyglądał na jeszcze spokojniejszego niż dotychczas. – Jak to umorzyli?!
- Mówią, że to było samobójstwo! Uwierzysz?! Co to w ogóle za bzdura! Miałby wyjechać z własnego miasta, zameldować się w jakimś motelu i wyskoczyć tam z okna, tak?! Bez słowa, bez żadnego listu pożegnalnego, ot tak po prostu?! Uznali go za ćpuna, Hope! Miał w krwi jakieś substancje… Coś tam… Nie wnikałam w szczegóły… Ale Beau nie ćpał, do jasnej cholery, to było morderstwo, oni to mają w dupie! Ktoś ich przekupił!
Hope
spojrzała na Setha powiększonymi ze strachu oczami. Ten tylko potaknął ruchem
głowy.
- Ja… nie wiem, co powiedzieć, Ash. Jestem w szoku. To przecież nie ma żadnego sensu!
- Oczywiście, że nie ma! I musimy im to udowodnić, Hope! To był nasz przyjaciel, do kurwy nędzy! Nie można tego tak zostawić! – Tym razem Seth pokręcił stanowczo głową i zakrył na moment mikrofon telefonu.
- Uspokój ją – wyszeptał.
- Ale…
- Hope?! Zrobisz to ze mną?!
- Ja… Nie wiem… To znaczy…
- Ashley, przykro mi, ale ty nic na to nie poradzisz – odezwał się nagle Seth, a po drugiej stronie słuchawki zapanowała na chwilę głucha cisza.
- Ymm… Seth? Słyszałeś, co mówiłam? Uznali Beau za ćpuna i samobójcę, nie mogę…
- Nie zmienisz mu opinii. Zresztą wątpię, żeby się tym przejmował. Słuchaj, Ash, trzymajcie się od tego z daleka. Ty i Hope. Od początku byłem pewien, że śledztwo wykaże dokładnie to, co wykazało, ale nie spodziewałem się, że to będzie tak szybko. Ktoś musiał ich nieźle opłacić. Albo przekonać w jakiś inny sposób. Jeżeli sądzisz, że z kimś takim wygrasz…
- Ale ty mógłbyś wygrać!
- Ale ja nie zamierzam się w to wtrącać! Posłuchaj…
- Ja… nie wiem, co powiedzieć, Ash. Jestem w szoku. To przecież nie ma żadnego sensu!
- Oczywiście, że nie ma! I musimy im to udowodnić, Hope! To był nasz przyjaciel, do kurwy nędzy! Nie można tego tak zostawić! – Tym razem Seth pokręcił stanowczo głową i zakrył na moment mikrofon telefonu.
- Uspokój ją – wyszeptał.
- Ale…
- Hope?! Zrobisz to ze mną?!
- Ja… Nie wiem… To znaczy…
- Ashley, przykro mi, ale ty nic na to nie poradzisz – odezwał się nagle Seth, a po drugiej stronie słuchawki zapanowała na chwilę głucha cisza.
- Ymm… Seth? Słyszałeś, co mówiłam? Uznali Beau za ćpuna i samobójcę, nie mogę…
- Nie zmienisz mu opinii. Zresztą wątpię, żeby się tym przejmował. Słuchaj, Ash, trzymajcie się od tego z daleka. Ty i Hope. Od początku byłem pewien, że śledztwo wykaże dokładnie to, co wykazało, ale nie spodziewałem się, że to będzie tak szybko. Ktoś musiał ich nieźle opłacić. Albo przekonać w jakiś inny sposób. Jeżeli sądzisz, że z kimś takim wygrasz…
- Ale ty mógłbyś wygrać!
- Ale ja nie zamierzam się w to wtrącać! Posłuchaj…
Mówił
coś jeszcze, ale Hope już wcale go nie słuchała. Zbladła nieco i osunęła się na
swoim miejscu, ale ani na chwilę nie spuszczała czujnego wzroku z jego twarzy.
Śledziła wszelkie zmiany, które na niej zaszły. Uniesione brwi, zmarszczone
czoło, szybsze lub wolniejsze mruganie… Wszystko mogło być istotne. Znała jego
mowę ciała, ale nie na tyle. Próbowała więc zapamiętać jak najwięcej, a po
głowie plątało jej się tylko jedno pytanie - Ty zabiłeś Beau?
Seth
nie zdradzał się z niczym. Nie próbował uciekać wzrokiem od Hope, nawet
wiedząc, że go obserwuje, nie chciał przegadać Ashley, ani też skończyć tej
rozmowy. Zachowywał się całkowicie naturalnie, logicznie, a jednak robił
wszystko, żeby odwieźć Ashley od zamiaru przekonania policji, by sprawdzili
wszystko jeszcze raz. Dlaczego? Bo śledztwo, prędzej czy później,
doprowadziłoby w końcu do niego? Bo to on ich przekupił? Beau zginął przez
niego?
- Ashley, pomyśl o tym, że prawdopodobnie Beau
zamordowała dokładnie ta sama osoba, która nasłała na ciebie tych dwóch
oprychów, żeby odnaleźć mnie – kontynuował, a Hope mimowolnie pokręciła głową.
Nie, tutaj się mylił, tego mogła być pewna. Ale czy naprawdę tylko o to mu
chodziło? O bezpieczeństwo Ashley, albo jej własne? To prawda, że raczej wolał
zadawać swojej lalce ból samodzielnie, ale dlaczego miałby się przy tym aż tak
strasznie upierać, skoro Ashley nie dawała się przegadać od dobrych dziesięciu
minut. Czy nie powinien już sobie pójść, tak jak wcześniej planował? Seth,
którego znała już dawno rzuciłby słuchawką.
- Ja po prostu miałam nadzieję… - Głos blondynki robił się coraz słabszy. – Miałam nadzieję, że policja znajdzie sprawców i…
- Nie znajdzie. Nawet nie szuka. Wasz kolega miał wyjątkowego pecha, że jego ciało znaleziono już na terenie Basin City, ale nawet jakby zajęła się tym wasza policja, i tak gówno by znaleźli. Więc jeżeli jesteś choć trochę mądrzejsza niż się wydajesz, zrobisz wszystko, żebyś to ty nie była kolejną, która popełni niedługo samobójstwo. A to znaczy, że nie zrobisz nic. I nie mieszaj w to Hope, bo wtedy narażasz też mój tyłek.
- Przecież to od ciebie się wszystko zaczęło!
- Ja po prostu miałam nadzieję… - Głos blondynki robił się coraz słabszy. – Miałam nadzieję, że policja znajdzie sprawców i…
- Nie znajdzie. Nawet nie szuka. Wasz kolega miał wyjątkowego pecha, że jego ciało znaleziono już na terenie Basin City, ale nawet jakby zajęła się tym wasza policja, i tak gówno by znaleźli. Więc jeżeli jesteś choć trochę mądrzejsza niż się wydajesz, zrobisz wszystko, żebyś to ty nie była kolejną, która popełni niedługo samobójstwo. A to znaczy, że nie zrobisz nic. I nie mieszaj w to Hope, bo wtedy narażasz też mój tyłek.
- Przecież to od ciebie się wszystko zaczęło!
- I na mnie się skończy, tylko daj mi czas i
się w to nie mieszaj.
- Ech, a Hope…
- Hope wszystkiego słuchała. I zdecydowanie
się ze mną zgadza – odpowiedział prędko, obarczając dziewczynę ciężkim
spojrzeniem, jak gdyby chciał niemo przekazać jej, jak bardzo będzie cierpieć,
jeśli teraz odezwie się chociaż słowem. Jednak Hope wcale nie miała takiego
zamiaru. Wzruszyła ramionami i wyszła do łazienki. – Muszę kończyć, Ash. Nie
dzwoń tu zbyt często. Najlepiej w ogóle.
- Ale…
- Ale…
Nie
słuchał już, co miała do powiedzenia. Odłożył telefon i natychmiast skierował
za lalką. Szarpnął za klamkę, spodziewając się, że drzwi będą zamknięte, ale
omal nie upadł, zachwiawszy się do tyłu, kiedy te ustąpiły bez oporu. Jego
lalka stała przed lustrem, wpatrzona we własne odbicie. Nie zwróciła na niego
najmniejszej uwagi, gdy pojawił się za jej plecami.
- Nie mieszaj się do tego – rozkazał, wpatrzony w jej odbicie.
- Nie mieszaj się do tego – rozkazał, wpatrzony w jej odbicie.
- Nie zamierzałam – odparła spokojnie.
- Ashley i tak niczego nie zdziała, ale jeśli
dalej będzie taka uparta, ktoś w końcu ją uciszy…
- Ty? – Jej pytanie było spokojne i na pozór
zupełnie niewinne, ale Seth natychmiast zrozumiał, o co jej chodzi i skąd to
jej dziwne zachowanie. Zamiast odpowiedzieć, złapał ją tylko mocno za ramiona i
odwrócił w swoją stronę. Jedna z bosych stóp dziewczyny zaplątała się w leżący
na podłodze ręcznik i Hope o mały włos się nie poślizgnęła. Syknęła, gdy złapał
ją za uwięzione wciąż nadgarstki i zaczął rozpinać pasek.
- Mogę powtórzyć ci sto razy, że to nie ja
zabiłem Beau, ale i tak mi nie uwierzysz, prawda?
- Prawda.
- Więc sobie to podarujemy. A teraz słuchaj, jeśli
Chris wróci do mieszkania wcześniej niż ja, powiedz mu, że czekam w klubie.
Będzie wiedział w którym. Może zresztą do tego czasu raczy odebrać telefon…
- Jak nie zapomnę, to powiem.
- Więc liczę na twoją pamięć – odburknął,
zdejmując w końcu uwierający ją pasek do końca i podnosząc małe, dziewczęce
dłonie, by obejrzeć zaczerwienienia. – Gorzej niż ostatnio… - mruknął do siebie,
ale Hope nie zwróciła na to uwagi.
- Mogę iść z tobą? – odważyła się w końcu
zapytać, przeszywając go niemal na wylot swoimi wielkimi, błękitnymi oczami. –
Mam dość siedzenia w domu.
- Nie dzisiaj. Kiedyś. Może… - mruknął, po
czym bez pożegnania wyszedł, trzaskając za sobą najpierw drzwiami łazienki, a
za chwilę już i tymi wejściowymi. Hope za to wróciła do przyglądania się swemu
odbiciu. Zastanawiała się, co naprawdę stało się w tamtą noc. Kto był
odpowiedzialny za śmierć jej najlepszego przyjaciela… Seth sądził, że to ci
sami ludzie, którzy szukali go u Ashley i tylko ona wiedziała, że to nieprawda.
Nikt nie szukał Setha. Przynajmniej nie tamtego wieczora. Ale jeśli to nie
miało nic wspólnego z nim, to z kim? Czyżby Beau naraził się komuś, kto nie ma
z Sethem absolutnie nic wspólnego, a sprawa pokomplikowała się aż tak bardzo
jedynie przez czysty przypadek? Spojrzała na siebie. Nawet jej wyraz twarzy
wskazywał na to, że to niemożliwe. Hope nie wierzyła w przypadki. Wierzyła za
to, że Seth miał poważne powody, by zabić Beau. Przede wszystkim – swoje widzimisię.
I swój brak zdrowego rozsądku. I swoje…
Pokręciła
energicznie głową, starając się odrzucić od siebie wszystkie myśli. Miała tego
dość. Teraz, kiedy była już sama, nie chciała przejmować się niczym poza sobą.
Już dawno nie przejmowała się sobą.
Wyrzucając
więc z pamięci całe popołudnie, odkręciła wrzącą wodę w prysznicu i już za
chwilę wszystkie jej obawy uleciały razem z parą, powoli przeciskając się przez
kratki wentylacji i szybując prosto ku zachmurzonemu niebu…
* * *
Nie
tęsknili za sobą. Dlaczego mieliby tęsknić? Przez miniony rok nie myśleli o
sobie prawie wcale, a jednak nie stanowiło to powodu, by ich pocałunki były
choć odrobinę mniej namiętne, dłonie dotykały nawzajem rozgrzanych ciał z nie
tak wielką zachłannością, a powietrze przepełnione parą gorących oddechów nie
osadzało się mgliście na szybach samochodu, którego tylna kanapa trzeszczała
zajadle, swymi dźwiękami bezskutecznie próbując zagłuszyć przeciągłe, kobiece
jęki. Scout nieustannie szarpała męską koszulkę, z dziką żądzą wpijając się w
jego usta. Chris wsunął rękę pod jej białą bluzkę, którą zresztą bardzo szybko
też z niej zerwał. Było tak, jak miało być.
Samochód
Scout śmierdział jak popielniczka. Pewnie wydałoby mu się to dziwne, jako że ta
dziewczyna nie tylko nigdy nie paliła, ale i nie znosiła zapachu papierosowego
dymu, ale tak naprawdę nie miał nawet sekundy, by się nad tym zastanowić. W
jednej chwili dziewczyna siedziała na jego kolanach, mocno wpijając wargi w
jego suche usta, a już za chwilę czuł jej delikatną dłoń, która od głaskania go
po karku przeszła do długiej wędrówki wzdłuż jego klatki piersiowej, sięgając
coraz niżej i niżej. Uśmiechnął się tylko do siebie, czując jak jej palce
sprawnie odpinają guzik spodni. Scout na moment oderwała od niego swoje usta.
Kiedy odpinała zamek, Chris krążył dłońmi po jej półnagim ciele, ledwie
opuszkami palców dotykając aksamitnie miękkiej, bladej skóry. Podobało mu się
to uczucie. I ciepło, które od niej biło… Scout nie przestawała się uśmiechać,
choć teraz często przygryzała przy tym dolną wargę i nawet sam wyraz jej twarzy
podnosił jego ciśnienie. Chciał już złapać ją mocniej, przewrócić na plecy i
ułożyć się tuż nad nią na wąskim siedzeniu, pośpiesznie zrywając ciuchy, ale
nagle do jego uszu zamiast jej cichego pomrukiwania dotarł jakiś zupełnie
niepasujący do sytuacji dźwięk. Śmiech. Dziewczyna zaśmiała się głośno i
wzdrygnęła na jego kolanach, odrzucając od siebie męskie dłonie. Popatrzył na
nią, nieco zbity z tropu.
- Co jest? – zapytał, ale Scout pokręciła tylko głową, nie przestając się uśmiechać. Jej dłonie znów oparły się jednak na jego brzuchu, więc i on położył ręce na jej talii. Gdy szorstkie opuszki dotknęły znów miejsca tuż pod jej żebrami, dziewczyna wzdrygnęła się ponownie.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał, ale patrząc w jej iskrzące, wesołe oczy, sam nie potrafił pozbyć się rozbawienia.
- Przepraszam – zaśmiała się. – Ja nie chciałam, wiem, że psuję nastrój, ale kurwa, to tak łaskocze… – zaśmiała się znowu, a Chris tylko odpowiedział jej szerokim uśmiechem.
- Tutaj? – Jego palce znów dotknęły tego miejsca, a Scout zatrzęsła się, odruchowo omal nie uderzając głową w niski dach.
- Nie rób! Nie dotykaj! Przestań! – Starała się brzmieć poważnie, ale nie potrafiła przestać się śmiać. W końcu Chrisowi znudziła się ta zabawa i pozwolił jej złapać się za nadgarstki i odsunąć od siebie jego ręce. Scout wyglądała na zarówno wściekłą jak i rozbawioną. Część długich, kręconych pukli jej włosów opadała w nieładzie na jej dziewczęcą twarz.
- Jeśli to powtórzysz, nie pozwolę ci się więcej dotknąć, przysięgam! – warknęła na niego, grożąc mu przed nosem szczupłym palcem.
- Groźbami wiele przy mnie nie zdziałasz. Ale może, gdybyś próbowała mnie jakoś przekonać…
- Dobra, więc co powiesz na to: ty nie będziesz już wykorzystywał przeciw mnie moich łaskotek, a ja w zamian za to wezmę go sobie całeeego do ust, co do centymetra – powiedziała, jednocześnie niewinnie się uśmiechając, a jej dłoń wylądowała natychmiast w jego bokserkach, na co westchnął nieco głośniej.
- Uczciwa wymiana… - przyznał, pozwalając jej zsunąć się na podłogę pomiędzy jego nogi i podnosząc się nieco, by ułatwić jej zsuwanie z siebie spodni.
- Wiedziałam, że się zgodzisz.
- Co jest? – zapytał, ale Scout pokręciła tylko głową, nie przestając się uśmiechać. Jej dłonie znów oparły się jednak na jego brzuchu, więc i on położył ręce na jej talii. Gdy szorstkie opuszki dotknęły znów miejsca tuż pod jej żebrami, dziewczyna wzdrygnęła się ponownie.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał, ale patrząc w jej iskrzące, wesołe oczy, sam nie potrafił pozbyć się rozbawienia.
- Przepraszam – zaśmiała się. – Ja nie chciałam, wiem, że psuję nastrój, ale kurwa, to tak łaskocze… – zaśmiała się znowu, a Chris tylko odpowiedział jej szerokim uśmiechem.
- Tutaj? – Jego palce znów dotknęły tego miejsca, a Scout zatrzęsła się, odruchowo omal nie uderzając głową w niski dach.
- Nie rób! Nie dotykaj! Przestań! – Starała się brzmieć poważnie, ale nie potrafiła przestać się śmiać. W końcu Chrisowi znudziła się ta zabawa i pozwolił jej złapać się za nadgarstki i odsunąć od siebie jego ręce. Scout wyglądała na zarówno wściekłą jak i rozbawioną. Część długich, kręconych pukli jej włosów opadała w nieładzie na jej dziewczęcą twarz.
- Jeśli to powtórzysz, nie pozwolę ci się więcej dotknąć, przysięgam! – warknęła na niego, grożąc mu przed nosem szczupłym palcem.
- Groźbami wiele przy mnie nie zdziałasz. Ale może, gdybyś próbowała mnie jakoś przekonać…
- Dobra, więc co powiesz na to: ty nie będziesz już wykorzystywał przeciw mnie moich łaskotek, a ja w zamian za to wezmę go sobie całeeego do ust, co do centymetra – powiedziała, jednocześnie niewinnie się uśmiechając, a jej dłoń wylądowała natychmiast w jego bokserkach, na co westchnął nieco głośniej.
- Uczciwa wymiana… - przyznał, pozwalając jej zsunąć się na podłogę pomiędzy jego nogi i podnosząc się nieco, by ułatwić jej zsuwanie z siebie spodni.
- Wiedziałam, że się zgodzisz.
Nie
minęło nawet dziesięć minut, kiedy Scout jęczała już głośno przygnieciona przez
nagie ciało mężczyzny. Z nogami owiniętymi wokół jego prędko poruszających się
w przód i w tył bioder, wbijała krótkie paznokcie w męski kark. Coraz bardziej
podniecona, złapała jego dłoń i zacisnęła ją wokół własnej szyi. I tak płytki
oddech stał się jeszcze cięższy, kiedy pięć długich palców wbiło się w jej
krtań, niemal całkowicie blokując dopływ powietrza. Otworzyła usta jeszcze
szerzej, desperacko próbując złapać tlen. Chris spojrzał na nią z góry. Jej
wzrok był coraz bardziej i bardziej mętny, policzki żywo zaczerwienione, a usta
spuchnięte od ugryzień. Gdy zbladła, chciał odsunąć rękę od jej szyi, ale mu na
to nie pozwoliła. Zamiast tego przyciągnęła do siebie jego twarz i złożyła na
jego ustach ostatni pocałunek tuż przed tym, jak jęknęła głośno i doszła,
wyginając ciało w górę na tyle, na ile pozwalała jej waga poruszającego się
wciąż w niej mężczyzny tuż nad nią. Kiedy otarła się cała o jego klatkę
piersiową i zacisnęła jeszcze mocniej wokół jego męskości, on sam nie
potrzebował już wiele czasu i wkrótce oboje leżeli obok siebie, powoli
odzyskując oddech.
- Wiesz, to było niezłe. – Dziewczyna odezwała
się w końcu, uśmiechając się pod nosem. Zaraz potem, nie czekając na odpowiedź,
podniosła się z miejsca i położyła głowę na barku mężczyzny, łaskocząc go
delikatnie swoimi rozrzuconymi w nieładzie włosami. Chris nic nie powiedział,
jedynie mruknął coś i odwzajemnił jej uśmiech, zamykając oczy.
- I pomyśleć, że tyle czasu zmarnowałam z Sethem… - kontynuowała, śmiejąc się cicho.
- Naprawdę, nie chce o nim teraz słuchać…
- Chciałam tylko powiedzieć, że jesteś w tym dużo lepszy – zachichotała.
- Scout…
- Och wiem, wiem… - Z jej gardła ponownie wydostało się przyjemne mruknięcie, kiedy poczuła jak dłoń mężczyzny delikatnie wplątuje się pomiędzy jej kosmyki i głaska ją powoli, co zawsze było jej ulubioną pieszczotą. Zastanawiała się, czy pamiętał jeszcze, że nawet w czasach, kiedy wciąż tkwiła w związku z Sethem, często prosiła go, by bawił się jej włosami. Odprężało ją to, a Chris nigdy jej nie odmawiał. – Dziękuję – szepnęła, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
- Co? Za co?
- Potrzebowałam tego. Wiem, brzmię jak desperatka, ale serio… Odkąd skończyłam z Sethem, nie byłam w stanie przespać się z żadnym facetem, a uwierz mi, że po wyjściu ze szpitala miałam kilka okazji. Ba, nawet w szpitalu się zdarzały! – Jej śmiech był głośny i beztroski i Chris nie potrafił się powstrzymać, by nie odpowiedzieć jej uśmiechem. Wcale go to zresztą nie dziwiło, Scout wciąż była piękna. Może tylko odrobinę… słaba. – Raz było nawet blisko, ale stchórzyłam. To te blizny, wiem, że są obrzydliwe…
- Scout, o czym ty mówisz? Prawie wcale ich nie widać, a ja w ogóle nie zwracałem na nie uwagi… Nie są obrzydliwe, są… Po prostu są.
- Tylko ty tak myślisz. Tylko ty wiesz, skąd się wzięły i dlatego tylko ty nie będziesz zadawał głupich pytań. – Uśmiechnęła się, po czym wstała i przeciągając się jakby właśnie odbyła wyjątkowo smaczną drzemkę zaczęła rozglądać się za swoimi ubraniami, rozrzuconymi gdzieś w nieładzie pomiędzy siedzeniami. – Powinniśmy to kiedyś powtórzyć, Chris. – Rozpromieniła się jeszcze bardziej, podając mu jego koszulkę.
- Myślę, że będziemy mieć wiele okazji.
- I pomyśleć, że tyle czasu zmarnowałam z Sethem… - kontynuowała, śmiejąc się cicho.
- Naprawdę, nie chce o nim teraz słuchać…
- Chciałam tylko powiedzieć, że jesteś w tym dużo lepszy – zachichotała.
- Scout…
- Och wiem, wiem… - Z jej gardła ponownie wydostało się przyjemne mruknięcie, kiedy poczuła jak dłoń mężczyzny delikatnie wplątuje się pomiędzy jej kosmyki i głaska ją powoli, co zawsze było jej ulubioną pieszczotą. Zastanawiała się, czy pamiętał jeszcze, że nawet w czasach, kiedy wciąż tkwiła w związku z Sethem, często prosiła go, by bawił się jej włosami. Odprężało ją to, a Chris nigdy jej nie odmawiał. – Dziękuję – szepnęła, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
- Co? Za co?
- Potrzebowałam tego. Wiem, brzmię jak desperatka, ale serio… Odkąd skończyłam z Sethem, nie byłam w stanie przespać się z żadnym facetem, a uwierz mi, że po wyjściu ze szpitala miałam kilka okazji. Ba, nawet w szpitalu się zdarzały! – Jej śmiech był głośny i beztroski i Chris nie potrafił się powstrzymać, by nie odpowiedzieć jej uśmiechem. Wcale go to zresztą nie dziwiło, Scout wciąż była piękna. Może tylko odrobinę… słaba. – Raz było nawet blisko, ale stchórzyłam. To te blizny, wiem, że są obrzydliwe…
- Scout, o czym ty mówisz? Prawie wcale ich nie widać, a ja w ogóle nie zwracałem na nie uwagi… Nie są obrzydliwe, są… Po prostu są.
- Tylko ty tak myślisz. Tylko ty wiesz, skąd się wzięły i dlatego tylko ty nie będziesz zadawał głupich pytań. – Uśmiechnęła się, po czym wstała i przeciągając się jakby właśnie odbyła wyjątkowo smaczną drzemkę zaczęła rozglądać się za swoimi ubraniami, rozrzuconymi gdzieś w nieładzie pomiędzy siedzeniami. – Powinniśmy to kiedyś powtórzyć, Chris. – Rozpromieniła się jeszcze bardziej, podając mu jego koszulkę.
- Myślę, że będziemy mieć wiele okazji.
* * *
Niecałą
godzinę później Chris niemal całkowicie zapomniał już o wszystkim, co stało
się tego popołudnia w ciasnym, śmierdzącym papierosami samochodzie. Pędził do
mieszkania niemal na złamanie karku, mogąc tylko mieć nadzieję, że Seth nie
zdążył jeszcze z niego wyjść. W pierwszym odruchu chciał do niego zadzwonić,
ale takich wieści nie przekazuje się przez telefon. Cóż, przynajmniej jego
zdaniem, bo Lacey najwyraźniej uważała, że to całkiem do przyjęcia… A jednak
nie miała odwagi zadzwonić do Setha.
Zdziwił
się, już z daleka widząc jakąś postać kręcącą się obok samochodu Setha, ale
wystarczyło jeszcze tylko kilka kroków, by w ciemnej sylwetce mężczyzny
rozpoznał swojego przyjaciela. Przyśpieszył jeszcze bardziej kroku i zaraz
znalazł się tuż obok niego. Seth wyglądał na wściekłego. Czyżby już wiedział?
- Widziałeś, co ktoś zrobił z moim pieprzonym
samochodem?! – Warknął zamiast przywitania, a Chris tylko rzucił okiem na rysę
na karoserii, ale ta jakoś wyjątkowo go nie obchodziła. – Jak dorwę tego, kto
to zrobił, to przysięgam, że…
- Seth!
- Nie przerywaj mi!
- Chuj z twoim samochodem!
- Chuj z moim… Co?! – podniósł głos, ale zaraz
spojrzał w końcu na Chrisa i urwał w pół słowa. Blondyn domyślał się, że musi
wyglądać dość mizernie. Blady jak ściana, ze złością bijącą z jasnych oczu i w
poszarpanej kurtce. Seth zmierzył go wzrokiem z góry na dół i w końcu zapytał,
co się stało.
- Chodzi o Stana – wydusił z siebie, ale kilka
ostatnich słów nie chciało jakoś przejść mu przez gardło.
- Co zrobił?
- Spytaj lepiej, co jemu zrobiono. Nie żyje.
Kurwa, Seth, Stan nie żyje!
- Wiedziałem…
- Znaleźli dzisiaj jego trupa i ktoś dał cynk
Lacey, a… Czekaj, jak to wiedziałeś?
- To ten chuj, Alex! On nie chciał mnie
nastraszyć, chciał mnie zajebać! Tak jak wam mówiłem!
- Ale co ma z tym wszystkim…
- Posłałem tam Stana. Zamiast mnie.
- Posłałem tam Stana. Zamiast mnie.
- Co?! Dlaczego jego?! Seth, czyś ty do reszty…
- Och, nie udawaj, że jest ci żal tej
szumowiny!
- Był jednym z nas!
- Dopóki nie położył łap na mojej własności!
- Oni cię zamordują! Kev, Jason i reszta!
Jeśli dowiedzą się, że to ty…
- To niech lepiej się pilnują, żeby nie byli
następni.
- Tym razem przegiąłeś, Seth. Tym razem
naprawdę przegiąłeś! – Chris złapał go mocno za kołnierz kurtki i odepchnął
prosto na jego cenny samochód. – On był jednym z nas! – wrzasnął. – Powinno ci
się za to porządnie oberwać!
- Więc mi zajeb! Mam to w dupie. To ja tu
rządzę, Chris, nie zapominaj o tym. I cokolwiek sobie wymyślę… - Nie dokończył,
bo zanim kolejne słowo wydostało się z jego ust, jego szczękę przeszył nagle
ogromny ból i następne, co był w stanie zobaczyć, to mocno zaciśnięta pięść
Chrisa tuż przy jego twarzy, gotowa do kolejnego ciosu. Przez chwilę poczuł się
nieco zamroczony, ale nim przyjaciel zdążył uderzyć go ponownie, odzyskał już
poczucie świadomości i sam rzucił się na niego z taką wściekłością i siłą, że
obydwoje wylądowali na twardym betonie. Ulica była pusta, a ich wrzaski bardzo
doniosłe. Zanim obydwaj zdążyli wyładować na sobie całą nagromadzoną złość,
asfalt pokrywała już krew.
hm, sama zapomniałam jak się czyta to opowiadanie :D a czyta się jak wciągającą książkę. szkoda, że z takimi przerwami, ale doskonale to rozumiem i rozsmakowuję się dzięki temu w każdym kolejnym rozdziale! :)
OdpowiedzUsuńPS. Chrisa nigdy dość, a ostatnie zdanie jakoś tak pasuje mi do chłopaków wybitnie, mam wrażenie, że ten rozdział poświęcony wbrew pozorom ich relacji jest ważnym elementem układanki.
Cieszę się, że nie ja myślę, że to jednak ważne ^^ Po prostu mam wrażenie, że chyba trochę przegięłam opierając na tej relacji niemal caaały rozdział, ale jak już tak zaczęłam pisać... to samo wyszło ;)
UsuńNaprawdę... nie wiem co powiedzieć... I...komu płacił Chris?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny, czasami brak mi słów na opisanie tego, jak świetnie piszesz...Przeczytałam szybko, z zaciekawieniem :D Lubię Chrisa, ale zdecydowanie bardziej lubię, gdy skupiasz się na relacjach Seth-Hope... (oni tak do siebie pasują <3) Jak wiele rozdziałów jeszcze przewidujesz? :*
Nie mogę się doczekać następnego!
Nie mogę Ci powiedzieć, komu płacił Chris ;) Zresztą istotniejsze jest za co, a nie komu :)
UsuńCo do tego, że Seth i Hope do siebie pasują, to lepiej się nie wypowiem, haha :D Uparłaś się i już ^^
A co do tego, ile będzie jeszcze rozdziałów... Nie mam pojęcia. Wiem, co chcę jeszcze tu przedstawić, ale ile mi to zajmie... Hmm... Nie mniej niż pięć, to z pewnością. I nie więcej niż sto ;)
Nie uparłam! (no może troszeczkę, ciut więcej niż troszeczkę :D) Za co również mnie ciekawi! Z jednej strony czytałabym jeszcze 100 rozdziałów, a z drugiej poznała zakończenie :O
OdpowiedzUsuńMogę Ci je podać tu i teraz i zepsuć całą zabawę, chcesz? ;) Haha
UsuńNie! Nie podawaj! Hm... Mam wrażenie, że to Chris jest zamieszany w zabójstwo Beau... I to bardzo... Bo... Za co płacił? Ale nawet jeśli to on, to dlaczego chciał go zabić? Czytając komentarze mam wrażenie, że Chris ma zielone oczy... Ale w sumie nie wiem xd i zastanawiam sie, jak mocno Seth z Chrisem się pokiereszuja xd
UsuńO, Chrisa jeszcze chyba nie podejrzewano ;) To by faktycznie tłumaczyło, za co płacił. Tylko jaki miałby ku temu powód? Nawet nie znał Beau.
UsuńCo do oczu Chrisa, zaczynam być coraz bardziej ciekawa xd Mam nadzieję wpaść na tę informację przy przeglądaniu starych rozdziałów, ale łatwo na pewno nie będzie! ^^
Hmm... co do tego pokiereszowania... Nie bój się, na pewno obydwaj wyjdą z tego żywi ;) Taka śmierć z niczego byłaby baaardzo lejm, nawet jak na mnie :D (...choć z drugiej strony, zawsze to jakiś zwrot akcji...)
No tak, nie miał powodu, ale coś mi tu nie pasuje... A może miał jakiś powód Seth, a Chris go wyręczył? Z ciekawości tez przejrzę rozdziały, jak tylko uporam sie z Nie-Boską Komedią -.- Hmmmn a zdradzis czy zakończenie jest dobre czy złe? ^^
UsuńTak mogło być ;) Tu się zgadzam. Ale prawdy oczywiście i tak nie powiem ^^
UsuńHmm... dobre czy złe... To względne pojęcie, bardzo względne ;)
Może...zrobił to Chris, aby nie obciążać Setha?
UsuńHm, chodzi mi o to, czy zakończenie będzie szczęśliwe, nie szczęśliwe, zabijesz kogoś z głównych bohaterów, czy nie ;D Można z Tobą, gdzieś prywatnie porozmawiać?
W sensie, że Seth wyręczył się Chrisem, żeby w razie czego było, że to blondyn go zabił? Trochę nie fair względem Chrisa, nie? ;)
UsuńMożna :) Na facebooku (link do profilu jest gdzieś na dole, jeżeli się nie mylę :)) albo ewentualnie gadu, ale musiałabym je na nowo instalować na komputerze, z czym średnio chce mi się bawić ;) Więc jeśli masz fb, to wolałabym tak ^^
Katja taka dobra, wow, zrobiła porządek z akapitami, wow :D
OdpowiedzUsuńHope mnie na początku rozdziału niemiłosiernie wkurzała. Ja wiem, że ona lgnie do Setha i w ogóle ma coś nie tak z głową, ale teraz to przegięła z tą uległością wobec niego... Fajna natomiast była scena z nożem, widać, że jeszcze jednak jakieś resztki zdrowego rozsądku się w niej tlą.
I hej, też tak sądzę, że Seth zabił Beau. To by tylko potwierdziło moje przypuszczenia. A słowa o urodzeniu w BasinCity okazują się zadziwiająco prawdziwe...
Nie wiem w sumie, czy to można już nazwać przemianą, ale chyba Seth zaczyna myśleć w trochę inny sposób. Bo ja wiem, jest chyba trochę bardziej... ludzki? Jakoś bardziej się przejmuje, nawet jeżeli Hope to wciąż jego lalka. Najpiękniejsza w kolekcji, bo siostra, ale jednak.
Fajnie, że Chris walczy. To chyba jedyna osoba zdolna mu się postawić... No i dobrze, że neguje jego władzę, że jest gotów go porządnie sprać i jakoś przywrócić do porządku. Może trochę próbuje go nawrócić? Mam wrażenie, że to jedyna jako taka porządna postać w BasinCity...
Danie Ci dostępu do edycji mojego bloga było najlepszą decyzją, jaką w życiu podjęłam. Bezsprzecznie.
UsuńA co do reszty: ;)
Hope jest postacią wkurzającą, to i wkurza. Was, mnie... wszystkich ;) Za to nie przeginałabym z tą uległością. Jej słowa w pierwszej scenie raczej były trochę po to, żeby sprawdzić jego reakcję, przynajmniej z założenia. Wcale się jednak nie dziwię, że Wy odbieracie je inaczej - jakoś nie potrafię wczuć się do końca w jej postać i przekazać dokładnie o co jej chodzi, może dlatego na przestrzeni rozdziałów stała się tak wnerwiająca, że nawet autorkę (to ja!) doprowadza często do szału ;) Muszę nad tym jeszcze sporo popracować, no ale już nie teraz, kiedy właściwie mogę walczyć tylko z gotowym produktem mojej pracy. Może kiedyś, jak już to skończę...
Co do tego, kto zabił Beau - jestem w szoku, że jeszcze nikt nie jest pewny, jak to naprawdę było. Myślałam, że dałam wskazówek aż nadto ;)
Hmm... może przyda się jeszcze trochę ;)
No i co do Setha - zgadzam się, jest bardziej ludzki. Jeszcze nie całkiem ludzki, ale jak na niego to i tak pewien krok naprzód, nie? ;)
PS: Jee, masz Bijou w avatarze <3 (to tak na wypadek, gdybyś nie zauważyła, czy coś, nie mogłam się powstrzymać ^^)
Haha, cieszę się ^^ Jeszcze muszę poprawić kilka linijek, bo widzę, że się w ogóle nie wyrównało, ale to wieczorem. ^^
UsuńFaktycznie, trochę inaczej odbieram postać Hope niż Ty - wydawała mi się zbyt uległa, ale w sumie... w sumie można by to interpretować jako chęć sprawdzenia jego reakcji.
Jakoś tak nie zwróciłam za bardzo uwagi na te wskazówki, przepraszam xD
Pewnie, że duży krok naprzód... Nie może się zmieniać gwałtownie, bo wtedy przestanie być Sethem :O
PS Tak, wiem, uwielbiałam Hamtaro jako mały wredny dzieciak, a teraz stwierdziłam, że mogę ją wrzucić do avatara. ^^
Kilka niewyrównanych linijek to nie tragedia, tak czy inaczej jestem Ci meeega wdzięczna! ;)
UsuńJako, że Hope raczej ogólnie ma skłonność do ulegania Sethowi w każdej sytuacji, wcale się nie dziwię, że tym razem też tak to odebrałaś. Trudno, żeby ta postać zmieniła się tak z dnia na dzień i nagle zaczęła postępować logicznie ;p Z drugiej strony, od początku jej celem było w końcu wybadanie Setha, zrozumienie go, w końcu skłonienie mężczyzny do zmiany. A to, że raczej nijak jej się to udaje, to już całkiem inna historia.
Nie musisz przepraszać, aż takie znowu bardzo wyraźne to chyba nie są ^^ W końcu to tylko wskazówki ;) Mi łatwo mówić, bo ja znam ciąg dalszy ;p
Ano, Seth nie może zmienić się gwałtownie. Często idę w absurd, ale są jednak jakieś granice!
PS: Ja też ;) Przez tę głupiutką bajkę zaczęłam nawet hodować chomiki,z czego jednego mam do teraz, dlatego jak zobaczyłam Twój avatar, od razu pojawiły się miłe wspomnienia, haha ^^
seth ma 21 lat - poznal sie z chrisem w wieku 15, a mowi, ze znaja sie od 4 lat.
OdpowiedzUsuńFancy! Ty anty-ścisłowcu! haha :D
Seth ma 21 lat? o_O To czemu ja zawsze myślałam, że 19? Kurde, niespodzianka... ;P
Usuń:o
UsuńPrzecież na początku pisałaś, że Hope jest dwudziestoletnią studentką, a Seth jest od niej rok starszy?
Fuck, racja. To nawet dobrze się składa, bo jako dziewiętnastolatek byłby za młody i zawsze zastanawiałam się, jak to zmienić. 21 to już nie tragedia.
UsuńTo ja teraz pójdę szybko zmienić 'cztery' na 'kilka' i uznamy, że tej mojej matematyczno-logicznej wpadki nie było, dobrze? ^^
zmieniaj, zmieniaj, ale to było dziwne.
UsuńWyszłam na psychiczną fankę, która wie lepiej od autorki? haha
co ja robie ze swoim zyciem...
Hahaha, możemy po prostu uznać, że jesteś bardzo uważną czytelniczką xD
UsuńPowiedz mi jeszcze jaki kolor oczu ma Chris, bo się nad tym przed chwilą zastanawiałam i oficjalnie zostaniesz psychofanką (a ja Twoją dłużniczką ;p)
Zagięłaś mnie! ale stawiam na niebieskie, sprawdź to i powiedz czy zgarniam główną nagrodę :D
UsuńWłaśnie próbowałam znaleźć jakąś wzmiankę o tych oczach, ale jakoś nie wiem, gdzie mogłabym jej szukać ;p (poza faktem, że wszędzie!)
UsuńJa obstawiam zielone. Więc pewnie ma brązowe, albo w ogóle jakieś żółte ;)
Brak przecinka w tytule, kochana :)
OdpowiedzUsuńPrzed a? Będę się kłócić, że tam go być nie powinno :)
UsuńBo nie powinno, potwierdza beta!
UsuńNo, jednak nie ma tak źle z tą moją interpunkcją ^^
UsuńWięc i ja potwierdzę, że nie powinno go tam być!;D A rozdział... genialny! Wzbudził we mnie mieszane uczucia - z jednej strony chciałabym podejrzewać Chrisa o zabójstwo Beau, ale z drugiej - kurcze - przecież nie mógłby, jest zbyt kochany :O. Hope to mnie już tak wkurza, że na jej temat się nie wypowiem, a Scout mnie intryguje :D.
UsuńOkej, jak już nawet Ty po (prawie) trzech latach polonistyki potwierdzasz, to mogę mieć pewność, że jest dobrze ^^
UsuńCo ma znaczyć, że Chris jest zbyt kochany? To nie jest żadne usprawiedliwienie ;p Nie wiem co Wy macie z tym Chrisem, serio ;p
Jeśli Hope kiedyś przestanie być wkurzająca, to ja skończę pisać ;p Przez Was nawet mnie zaczyna wnerwiać ^^
Wreszcie nowy rozdział! Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio czytałam poprzedni i jak często sprawdzałam listę obserwowanych blogów z nadzieją, że może dodałaś nowy post. Stęskniłam się za tym opowiadaniem. A przede wszystkim za Sethem.
OdpowiedzUsuńNie wiem, może to kwestia długiej przerwy pomiędzy rozdziałami, ale wydaje mi się, że Seth powoli przechodzi jakąś wewnętrzną przemianę. Z jednej strony to niemal niemożliwe, biorąc pod uwagę jego charakter, ale jednak wydaje mi się, że chłopak mimo wszystko potrafi troszczyć się o innych ludzi. Chociaż może troska to zbyt mocne słowo. W każdym razie w jakimś stopniu chyba się nimi przejmuje. Chociażby to, że w niektórych momentach Hope nie była już lalką, ale po prostu Hope. No a poza tym wydaje mi się, że naprawdę przyjaźnią się z Chrisem, a gdyby Seth był całkowicie bezuczuciowy, na pewno nie byłby do tego zdolny. I właściwie cieszy mnie to, że Chris uderzył Setha i pokazał, że nie boi się go tak jak inni. Poza tym należało mu się.
Aa no i jeszcze jeden dowód na to, że Seth jednak nie jest taki kompletnie bez serca - uratował Scout. Może to co prawda tłumaczyć jakimiś swoimi zwykłymi kaprysami, ale mimo wszystko, gdyby naprawdę nie przejmował się nikim, chyba pozwoliłby dziewczynie umrzeć. Tak mi się wydaje. W końcu żywi ludzie sprawiają więcej kłopotów niż martwi, a Seth nie lubi, kiedy ktoś zawraca mu głowę...
Hope mnie denerwuje. Jak zwykle. Nawet nie chce mi się na ten temat rozpisywać. Nic dziwnego, że Seth tak często się przez nią irytuje.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Szczerze mówiąc, ja też nie pamiętam kiedy ostatnio dodałam tu rozdział... Wieki temu z pewnością. Wciąż nie jestem w stanie wyjść z podziwu, że ktoś tu jeszcze na mnie i te moje bazgroły czekał. Niesamowite, naprawdę :)
UsuńCo do przemiany Setha - cóż, postać, która w ogóle nie zmienia się na przestrzeni całego opowiadania byłaby piekielnie nudna, a akurat Sethowi nie chciałabym tego zrobić ;)
Troska to faktycznie dość spore słowo jeśli chodzi o niego, ale mogłabym się zgodzić, że może obchodzi go jednak ktoś jeszcze poza własną... własnymi czterema literami ;) Chris chociażby. Ciężko powiedzieć, że ma go kompletnie gdzieś. Właściwie gdyby w ogóle nie miał uczuć, to pewnie nie chciałby się też zemścić na swojej matce, więc może powinnam jednak przestać nazywać go psychopatą, przynajmniej w pełnym tego słowa znaczeniu ;) Ale - tak jak już kiedyś wspominałam - ja nie jestem w stanie do końca "ogarnąć" jego postaci. Po prostu jakoś instynktownie wiem, jakby postąpił w sytuacjach, które tworzę i tylko dlatego jestem w stanie o nim pisać... (nawet dla mnie to coś nowego, choć tak podobno powinno być zawsze, kiedy się pisze, a przynajmniej tak mi wmawiano ;)) Ilekroć próbuję nad tą postacią "zapanować" i opisywać ją tak, jak mi się to widzi, czytam potem komentarze, że Seth jakiś taki mało Sethowy jest, więc konsekwentnie od tego odchodzę... Niech sobie robi co chcę i wszyscy przekonamy się, co z tego wyjdzie - włącznie ze mną :).
Nie do końca rozumiem jednak, w którym momencie Twoim zdaniem Hope przestała być lalką, a zaczęła być Hope. Musiałabyś mi to jakoś udowodnić, póki co się nie zgadzam ^^.
A tak już poza jakimkolwiek tematem, to z jakiegoś powodu strasznie spodobało mi się Twoje ostatnie zdanie przedostatniego akapitu i - błagam - nie pozwij mnie do sądu o prawa autorskie, jeśli kiedyś go przez przypadek użyję ;))
Pozdrawiam :)
Przyznam że trzeba u ciebie na blogu się naczekać na rozdział ale zawsze warto. Nigdy mnie nie zawiodłaś co do rozdziału że jakiś nieudany lub coś takiego ;) a czekając na nn czytam sobie poprzednie rozdziały po kilka razy. Zastanawiam się czy Seth kiedyś zakocha się w Hope (o ile już się tak nie stało) i czy się przyzna do tego?
OdpowiedzUsuńHmm... Raczej wątpię, żeby już był zakochany, ale jeśli tak, to bardzo dziwnie to okazuje ;) Przyszłości zdradzać rzecz jasna nie będę, bo nie mogę ^^
UsuńNo kto by się spodziewał że morderstwo przyjaciela zlecił jedyny jasny punk mrocznego miasta... Zaskakujesz mnie za każdym razem :) Zmieniając wątek ... Hope przestanie być kiedyś lalką... Ale nie za sprawą cudownej przemiany Setha tylko swoją własną, już widać jak bardzo różni sie od tej wrażliwej, podporządkowanej dziewczynki z pierwszych rozdziałów... Umieram z ciekawości jak zakończy sie ta historia... Uwielbiam Cię Fancy :)
OdpowiedzUsuńCóż, wszyscy inni byliby zbyt oczywiści ;)
UsuńA odnoście Hope - możesz mieć rację, że się zmieni, czy zmieniła, ale wciąż będę upierała się przy tym, że w oczach własnych i Setha, mimo wszystko, tą lalką niestety pozostanie. Być może nawet bardziej w swoich oczach niż w jego ;)
Więc ta scena z nożem była desperackim aktem sprawdzenia jego reakcji? Naprawde? A wyszło jej to tak naturalnie...
UsuńNie, absolutnie, nie było w niej nic desperackiego ;)
UsuńMiałam raczej na myśli to, że Hope nigdy się we własnej głowie od Setha nie uwolni. Może to zrobić fizycznie, na różne sposoby, ale kogokolwiek później spotka, jakkolwiek ułoży sobie życie, lalka nie zniknie, Seth nigdy nie pozwoli jej do końca odejść ;) Z drugiej strony - to tylko moje przypuszczenia. Chyba niewystarczająco znam się na psychologii, żeby to przewidzieć...
Jej, jaka przemiana w nich zaszła. Hope jeszcze kiedyś się go bała, a teraz taka akcja z nożem. Mógł się wkurzyć, jest nieobliczalny. A on zachował się tak… dziwnie spokojnie jak na niego. Byłam w szoku. :) On też w sumie się zmienił, bo pewnie kiedyś nie opowiedziałby jej tej historii o Chrisie. Jest taka… osobista. W sumie to Chris okazał się kretynem. Chronił ich, a oni mieli go w dupie. Jak mógł im po tym wszystkim drugi raz pomóc? Jej, siedział przez nich, nie okazali mu wdzięczności, a ten tak po prostu się zgodził znów im pomagać. Idiotyzm. Yh, pewnie nie darowaliby mu, gdyby odmówił… Może to o to chodziło, bo bez jaj, że tak sam z siebie. ;/ Ale pewnie o wkupienie się do ich grupy. Jak za dużo Chrisa. Żartujesz sobie? Uwielbiam go <33 Jak mogli umorzyć śledztwo w sprawie Beau? No chyba ich po… Ktoś ich nastraszył? Opłacił? Kto? Nie no… Teraz to się wkurzyłam. Mam nadzieję, że w końcu wyjaśni się, kto go zamordował. Kim jest Scout? Byłą lalką? Nie pamiętam, czy już o niej wspominałaś wcześniej… ale chyba było coś o dziewczynie, która się tak pocięła, tak? To o niej? A może coś pokręciłam… Coś mi się kojarzy, ale pewności nie mam. Uu… a Chrisowi w ogóle wolno dotykać dziewczynę, która była z Sethem? Myślałam, że nie. A jak on się dowie… Wolę nie myśleć. Seth chcąc ratować swoje życie narobił sobie tylko więcej wrogów. W sumie to dziwne, że wysłał tam jednego z ich grupy. To chyba za ostra kara za dobieranie się do Hope. I co z tą bójką? Ej… mam nadzieję, że żadnemu z nich nic nie będzie.
OdpowiedzUsuńTeż sądzę, że historia o Chrisie jest raczej osobista i Seth z pewnością nie byłby wcześniej zbyt skłonny do opowiedzenia jej lalce... Ale nawet jeśli nie mogę powiedzieć, że przez cały ten czas zdążył ją już polubić, to na pewno zdążył się do niej przyzwyczaić, więc to chyba dość naturalne, że też przestaje mu zależeć na tym, żeby dziewczyna nic o nim nie wiedziała. Zwłaszcza, że to nie są zbyt ważne/poufne informacje ;) Pewnie i tak dowiedziałaby się od Chrisa, a Seth wolał pewnie, żeby poznała to jednak z jego punktu widzenia - Chris mógłby całą tę historię przesłodzić ^^
UsuńMimo mojego zwyczajowego nastawienia do Chrisa, tym razem muszę go bronić! Nie sądzę, żeby był kretynem ;p Nie uważam też, żeby zrobił coś heroicznego nie wkopując towarzyszy zbrodni ileś tam lat temu ;p W miejscu takim jak Basin City to raczej niepisana zasada - gdyby pisnął choć słówko, miałby naprawdę przesrane po wyjściu na wolność, a odsiedziałby swoje i tak, w końcu był zamieszany. Zrobił to więc bardziej dla siebie niż dla nich. A że pomógł im też potem... Umówmy się, nie robił tego dla ich pięknych oczu, prawdopodobnie potrzebował kasy :) Ewentualnie chciał się wkupić w ich względy, ale tu znowu - nie bez powodu. Zawsze chodzi o władzę i pieniądze. Czasem o dziewczyny, ale tu akurat powiedzmy, że Lacey nie była nigdy obiektem westchnień Chrisa, więc możemy to wykluczyć ;)
Scout to była lalka Setha, zgadza się. Ale nie ta, co to się pocięła i zabiła kilka rozdziałów temu - to była Ann :) Wszystkie zabawki kończą podobnie ;) O Scout wspominałam wcześniej, ale nigdy nie wyjawiłam, kim jest. Była dziewczyną obserwującą Hope i Setha pod domem Hope, zarysowującą Sethowy samochód i... coś tam chyba jeszcze zrobiła, ale nie pamiętam, szczerze mówiąc ;)
Czy Chrisowi wolno dotykać byłą lalkę Setha? Cóż, może tak, może nie. Ale wyraźnie niespecjalnie się tym przejmuje ;p Zresztą można by się zastanawiać, czy Seth w ogóle ma jakiś sentyment do swoich byłych lalek. Stare zabawki zwykle się wyrzuca, a jeśli dostanie je młodsze rodzeństwo, to też się specjalnie o to nie rzucamy ;)
Czy to za ostra kara - dla nas, logicznie myślących - na pewno. Dla Setha może za łagodna (Stan nie umierał w męczarniach, jak miał to obiecane ;p)
no i db ze nie zyje , nie lubilam go. ;) co ta laska kombinuje ? jestem dumna z hope ;3 kiedy kolejny rozdzial? ;)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział się pisze ;) 7 stron już jest, jeszcze jakieś 70, żeby było z czego wybierać i będzie ^^
UsuńHalo, co z tym rozdziałem? :(
OdpowiedzUsuńPróbuję i próbuję, a i tak ciągle wychodzi jeden wielki shit :(
UsuńFancy czekamy!
OdpowiedzUsuńZawsze jak widzę tu jakiś nowy komentarz, to aż się boję otwierać, bo jestem pewna, że to opieprz ^^ Wena mnie nie rozpieszcza, nie chce mi się szczerze mówiąc, ale obiecuję postarać się przez majówkę. Dokładniej mówiąc, już się za to biorę. Ale nic nie obiecuję, jak zwykle.
Usuńsuper :) czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że tyle trzeba tu czekać... :(
UsuńFancy! Co się dzieje?! :* Tęsknie za tą historią!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, nie dam rady :( Studia mnie wykończą. Mogę obiecywać, że zacznę, że skończę, ale to nic nie da... Nie wiem, kiedy znów będę miała ochotę i czas coś pisać. Trzeba to skończyć. Szybko. Ale kiedy - nie mam pojęcia.
UsuńTylko Was mi żal, bo czekacie. Jeszcze raz - przepraszam! :(
widze ze juz sensu nie ma tutaj wchodzic ? chyba opuscilas ten blog ? no szkoda, bo historia powalajaca, a szkoda byloby jej nie dokonczyc :)
OdpowiedzUsuńHistorię dokończę, choćby wbrew sobie i zasadom logiki. Wiem, że moje opowiadanie uznaje się już pewnie za porzucone i cóż - sama jestem sobie winna. Żeby jednak nie było, że nie ostrzegałam - zakończenie (jak i kilka pozostałych rozdziałów) jeszcze się tutaj pojawi! Może nie dziś, może nie w tym miesiącu... Kiedyś.
UsuńPrzeczytałam cała historie za jednym razem i po prostu wow. Żadne opowiadanie jeszcze mnie tak nie wciągnęła gratuluje ze potrafiłas stworzyć cos takiego cała historia jest tajemnicza ciekawa tylko pozazdrościć talentu :) całkowicie rozumiem brak czasu weny to normalne jednak mam nadzieje ze dokonczysz opowiadanie, ja napewno bede czekać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, naprawdę ^^ W tym momencie tak dawno już nie pisałam, że sama nie do końca pamiętam, o czym jest ta historia, ale jeśli komuś się podoba to jednak znak, że trzeba ją dokończyć ;) Nie, żebym choć przez chwilę chciała się od tego wymigać (no może tylko kilka-kilkanaście razy).
UsuńMam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zostanie, żeby przeczytać koniec i że nie będę kazała czekać Ci zbyt długo ;) A jeśli jednak... Cóż, muszę mieć chociaż satysfakcję, że coś w życiu skończyłam ;)
Dziękuję jeszcze raz :)
Wróć już, chyba wszyscy czekamy :p. Rozumiem, że sesja zdana i obeszło się bez poprawek? :D
OdpowiedzUsuńMoże nie bez poprawek, ale tak - sesja już zdana, wrzesień wolny i świat jest piękny ;) A Tobie jak poszło? Licencjat już w kieszeni? ;>
UsuńCoś Ty, ja mam poprawkę 26.09, przez to obronię się chyba w październiku dopiero... :(
UsuńTak późno Wam dali poprawki? Ludzie bez serca... Kiepsko ;/ Ale przynajmniej masz duuuużo czasu na przygotowanie ;) Mam nadzieję, że obronisz bez problemu na piękną piąteczkę ;p
UsuńWiadomo nie od dziś, że nasz wydział jest chory :D. Piąteczki nie będzie, ale mam nadzieję, że wkrótce skończę pisać licencjat :O. PS cieszę się, że dodasz nowy rozdział :))
UsuńTo prawda - na tym wydziale ciężko się nudzić, jeśli chodzi o takie rzeczy ;p Zawsze Cię czymś zaskoczą, a ja się tego od Magdy nasłucham aż miło ;)
UsuńPisz sobie, pisz, będziesz miała tytuł w kieszeni, a ja dalej na pierwszym roku ;) Studiowanie mi się przeciąga xd
PS: Nie liczyłabym na zbyt wiele jeśli o ten nowy rozdział chodzi, ale przynajmniej coś tam sobie poczytacie... Mam nadzieję, że nie będzie AŻ TAK źle, jeszcze mi korekta została i dopisanie paru linijek...
Nie! Jak to Seth zginie w kolejnym rozdziale! Nie, to nie może być prawda, powiedz że żartujesz?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że żartuję xd Dlaczego miałabym zdradzać coś takiego w nagłówku? c'mon! ;)
Usuń